poniedziałek, 23 lipca 2012

2. Czy-dałabyś-mi-swój-numer-telefonu?

Tak czerwona, jak w tej sytuacji, nie byłam jeszcze nigdy. W pierwszym momencie przyszło mi na myśl, że nie powinnam tak stać i muszę go przeprosić, ale jego ojczysty język nie był mi znany, a on Niemieckiego nie znał ani tyle, więc został tylko Angielski.
- Przepraszam - powiedziałam w tym języku, a on się tylko uśmiechnął.
- Nic się takiego nie stało - odpowiedział.
Spojrzałam w jego ładne, brązowe oczy. Śmiały się cały czas więc i ja się uśmiechnęłam.
- Z czego się śmiejesz? - spytał Serb a ja nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. - Jestem Aleks.
Wyciągnął ku mnie rękę, a gdy ją uścisnęłam, poczułam dziwne mrowienie w brzuchu.
- Kim - odpowiedziałam mu.
- Co cię sprowadza do szatni SKRY?
- Szukam szatni Resovii - odpowiedziałam.
- Musisz pójść prosto i pierwsze drzwi po lewej - Aleks znów się uśmiechnął, a mnie ogarnęła fala gorąca.
- Dzięki... - wydusiłam z siebie i odwróciłam się do wyjścia, gdy usłyszałam głos Aleksa :
- Miło było cię poznać.
- Mi ciebie też - odwróciłam się do niego, a ten znów posłał mi uśmiech.
Czy on to robi specjalnie?
Wreszcie wyszłam z szatni SKRY i zaczęłam szukać tej odpowiedniej. Prosto i pierwsze drzwi po lewej... Weszłam do środka, a tam zastałam Marko Bojića.
- Nie było tu Georga? - spytałam Estończyka.
- Jakieś pięć minut temu wyszedł stąd z Oliegem i Igłą - odpowiedział Bojić.
- OK, dzięki - pożegnałam się z przyjmującym i wyszłam z szatni.
No świetnie, pewnie się minęliśmy, gdy byłam w szatni Skry.
Na zewnątrz czekali na mnie Georg, Olieg  i oczywiście Julia.
- Gdzie ty byłaś?
- Szukałam cię, głupku! - nie kryłam swojego zdenerwowania - Od kiedy tak długo bierzesz prysznic?
- Przepraszam, zagadaliśmy się z Igłą i Kosą, no i tak wyszło.
- A ty co tam tak długo robiłaś? - spytała Julia.
- A ty podobno jesteś na mnie obrażona i się do mnie nie odzywasz.
- Ale już się odzywam!
- Dobra, dziewczyny - tę interesującą rozmowę przerwał Olieg. - Wracamy do domu, Julka.
- Właśnie, na jutro trzeba się wyspać, czeka nas kolejna przeprawa ze Skrą.
- Kolejna? - spytała Achremówna, a ja już czytałam w jej myślach.
- No tak - Gyorgy objął mnie ramieniem - My już jedziemy, jutro się zobaczymy.
Georg podwiózł mnie do mojego mieszkania, za co byłam my dozgonnie wdzieczna, bo moje nogi nie wytrzymałyby tylu kilometrów.
Gdy otworzyłam drzwi do mieszkania, opanował mnie mrok. Od razu zaświeciłam światło, bo mimo wieku nadal bałam się ciemności.
Po wziętym prysznicu skierowałam się do kuchni, by coś zrobić na kolację. Płatki z jogurtem to dobry pomysł, więc szybko wyciągnęłam jogurt z lodówki oraz sięgnęłam po płatki z szafki, ale przerwał mi dźwięk przychodzącego SMSa.
"Przygotuj się na jutrzejszy mecz, mam bilety. -J."
"Na jutrzejszy mecz, czy na jęczenie o Konstantinie?" - wysłałam jej, ale nie odpisała. Wywnioskowałam, że znów się obraziła.
Po kolacji od razu położyłam się do łóżka, ale zasnąć nie mogłam. Wciąż w głowie miałam uśmiechniętego Serba.
*
Rano obudził mnie telefon.
"Oj no nie marudź. Ale i tak po meczu do niego podejdę!"
"Powodzenia."
Te odwieczne kłótnie z Julką stały się tradycją naszej przyjaźni.
Spojrzałam na zegarek; była siódma. Czy ta dziewczyna nigdy nie śpi? Szybko wstałam o pobiegłam do łazienki. W sumie to nie wiem, czy cieszyć się na ten mecz.  Julka na pewno nie da mi spokoju i będzie gadała o Serbie cały czas, ale z drugiej strony... Będzie tam Aleks. Wciąż o nim myślałam i to wcale nie było normalne, Człowieka poznałam raptem wczoraj wieczorem, a już nie mogę o nim zapomnieć.
Po zjedzeniu śniadania udałam się do Georga. Lubiłam u niego przesiadywać, lubiłam także bawić się z jego dziećmi i rozmawiać z jego żoną. Po piętnastu minutach byłam już u swojego brata. Gdy zadzwoniłam do drzwi, otworzyła mi Violetta.
- Cześć Kim, a co ty tu robisz? - Viola się chyba mnie nie spodziewała.
- A tak przyszłam, ale mogę sobie pójść.
- Nie, nie. Wchodź! - uśmiechnęła się, a ja weszłam do środka.
-Ich mieszkanie wcale nie różniło się od mojego. Małe, ale wystarczające, by pomieścić cztery osoby.
- Georga nie ma - Violetta nalała mi soku pomarańczowego do szklanki - poszedł na trening.
- Rozumiem - wzięłam łyka napoju - Idziesz na dzisiejszy mecz?
- Nie, wolę obejrzeć go w telewizji - Viola zaczęła kroić ciasto.
Nagle poczułam jak telefon wibruje w mojej kieszeni.
- Słucham? - odebrałam, bo dzwoniła Julia.
- Możesz teraz do mnie przyjechać? - spytała.
- No jasne, ale co się stało?
- Przyjedź - rozłączyła się.
Nie lubiłam jak tak robiła.
- Przepraszam Viola, ale muszę się spotkać z Julią.
Piętnaście minut potem byłam już w mieszkaniu Achremów. Zadzwoniłam do drzwi, a otworzyła mi Julka.
- Jesteś wreszcie! - Białorusinka wpuściła mnie do środka.
- Wybacz, korki były - próbowałam się jakoś usprawiedliwić.
- Dobra, dobra - w głosie mojej przyjaciółki słychać było obojętność.
- Coś się stało?
- Olieg nie wziął mnie na trening.
- A co w tym złego?
- Tam mógł być Konstantin.
- Myślałam, że już ci przeszło.
Julia posłała mi piorunujące spojrzenie.
*
Od piętnastu minut siedziałam wraz z Julką na trybunach. Na boisku jeszcze nikogo nie było, ale Julia się uparła by w hali być już wcześniej. Ludzie powoli zaczęli się zbierać i zajmować swoje miejsca.
- Przepraszam, że tak cię denerwuje - odezwała się Julia.
- Nie ma sprawy - tak na prawdę, to nigdy nie potrafiłam się na nią gniewać.
Właśnie na boisko wbiegła Resovia i wszyscy zaczęli klaskać. Także ja i Julka.
- Pójdziesz ze mną po meczu do Konstantina?
- Jeśli muszę.
- Muszę do niego zagadać - Julia uśmiechnęła się - musisz być przy mnie.
A teraz na boisko weszła Skra i Julia od razu zaczęła szukać wzrokiem Cupkovića. Bawiło mnie jej zachowanie, widać było, że jej się spodobał.
- Jest - stwierdziła po dwóch sekundach, a ja miałam nadzieję, że jednak go nie będzie, że jakaś szaleńcza szarańcza go zaatakuje, albo wpadnie do otworu kanalizacyjnego na ulicy... Po prostu chciałam, by Julia dała mi w spokoju obejrzeć mecz.
- Tylko dzisiaj nie szalek, okej? - spytałam z nadzieją.
- No dobra, dobra, ale jak wybuchnę, czy coś, takiego to...
- Wybaczę - dokończyłam za nią.
Julia znów wzrok wbiła w Serba, a ja zaczęłam błądzić wzrokiem po boisku. Moją uwagę przykuł Gyorgy rozmawiający z Lukasem Tichackiem, jakieś fanki, które robiły im zdjęcia i... Aleks rozgrzewający się po drugiej stronie siatki. Siedział na parkiecie i się rozciągał, a obok niego własnie siedział Konstantin. Ciekawe o czym wczoraj tak nerwowo Cupković opowiadał Aleksandarowi...
- Idziemy do toalety? - z rozmyślań wybiła mnie Julia.
- Powtórka z rozrywki? - spytałam, a ta pokiwała głową. - Nic z tego. Mnie się nie chce, ale jeśli ty masz cierpieć idź sama.
- Dziękuję za pozwolenie - Julia wstała ze swojego miejsca i ruszyła w stronę wyjścia.
Znów spojrzałam w stronę boiska, Gyorgy znów rozmawiał z rzeszowskim rozgrywającym, fanki znów robiły im zdjęcia, a Aleks... patrzył wprost na mnie. Znów się uśmiechał, a w moim brzuchu znów odbywała się II wojna światowa. Po jakimś czasie jednak woja się skończyła, bo odwróciłam wzrok. To dziwne, że ten człowiek tak na mnie działa.
Rozglądnęłam się po hali, by poszukać Julii wracającej z toalety, a ta... stała sobie obok boiska, nie odrywając wzroku od Konstantina. A więc to tak wygląda toaleta... Ale Białorusinka była zmuszona do powrotu na trybuny, bo mój najlepszy wybawca, niewidzialny głos uznał, że czas na mecz.
- I jak było w toalecie? - spytałam się mojej przyjaciółki, gdy ta wróciła na miejsce.
- Taak, było bardzo... interesująco - Julka próbowała mnie wkręcać.
Usiadła obok mnie, a mecz powoli się zaczynał. I Skra i Resovia wyszły tymi samymi szóstkami co wczoraj.
- Bezsens - oceniła Julka widok Winiarskiego i Kurka na przyjęciu.
Ale nie miała racji, bo cały mecz wygrała Skra i to aż trzy do zera.
Nadszedł już czas wyjścia z hali, ale mnóstwo ludzi nie kierowało się do drzwi wyjściowych, ale w stronę boiska.
- Idziemy? - spytała Julia, gdy wyszłyśmy z naszego sektora.
- Gdzie ty chcesz iść? - miałam nadzieję, że Achremówna zapomniała o swoim celu.
- No do Konstantina - Białorusinka była bliska rozpaczy.
- Oj idziemy, idziemy...
Pół minuty potem byłyśmy przy boisku.
- Mam iść z tobą? - spytałam się Julki.
- Tak... Znaczy nie...
- Idź sama, poczekam tu - pokazałam jej kciuki, a ta poszła do Cupkovića zmobilizowana.
Nie wracała po piętnastu minutach, a ja stałam obok boiska i na nią czekałam. A jednak jej nie było. Mogłam się niepokoić, ale Julia to Julia i ja się wcale nie martwiłam. No może trochę...
- Hej - usłyszałam za plecami.
Odwróciłam się, a za mną stał jak zwykle uśmiechnięty Aleks. Tym razem w spodenkach.
- Cześć Aleks.
- Stęskniłaś się za mną? - spytał, a ja chyba po raz drugi w jego obecności zrobiłam się czerwona.
- Nie, po prostu przyszłam obejrzeć mecz... Mojego brata.
- A już myślałem - wyglądał na zawiedzonego, ale wciąż się uśmiechał - A na kogo czekasz?
- Na przyjaciółkę. Poszła po autograf do Konstantina Cupkovića.
W tym momencie podeszły do nas jakieś rozchichotane dziewczyny. A właściwie nie do mnie tylko do Aleksa. Przyszły po autograf, zdjęcia i inne bzdety.
Znów rozglądnęłam się po hali, szukając Julii i znów nie mogłam jej znaleźć. Oni się tam całują, czy co?!
Postanowiłam, że tam do niej pójdę. Spojrzałam na Aleksa. Był zajęty rozdawaniem autografów, więc chyba nie zauważy, jak sobie "zniknę".
- Kim - zawołał Atanasijević, widząc jak odchodzę.
- Tak? - spytałam się, trochę się dziwiąc, że ten zauważył jak sobie poszłam.
- Ja chciałem się tylko zapytać, czy dałabyś mi swój numer telefonu...
Czy dałabyś mi swój numer telefonu... Czy-dałabyś-mi-swój-numer-telefonu... Długo to potrwało, bym zrozumiała sens przekazu jego słów, ale... On znowu się uśmiechał.
- No... pewnie, tylko że... Masz coś, żeby ci go zapisać?
Aleks chwilę pomyślał.
- Raczej nie...
- Poczekaj, mam chyba długopis w torebce - sięgnęłam do swojej torby i wyciągnęłam z niej cieńkopis.
Serb nadstawił swoją rękę, bym zapisała mu swój numer, a gdy to zrobiłam, Aleks spojrzał na ramię, na którym widniały cyfry z mojego numeru.
- Będę jeszcze jutro w Rzeszowie jeśli chcesz, to możemy się spotkać - powiedział, a ja kiwnęłam głową. Tylko na to w tej chwili było mnie stać.
Atanasijević uśmiechnął się i odszedł, zostałam sama. Polubiłam tego człowieka, wydawał mi się taki ciepły i miły. Nie wiem co o tym decydowało, może ten jego szczery uśmiech, albo blask w oczach...
W końcu postanowiłam pójść poszukać mojej zguby, której nadal nie było. Jak się okazało, Julka nadal rozmawiała z Konstantinem, a w ręce trzymała karteczkę. Czyżby to był tylko autograf, czy może numer telefonu?
Białorusinka wyglądała na szczęśliwą, więc wolałam jej nie przeszkadzać w niewątpliwie interesującej rozmowie z Cupkovićem, więc postanowiłam wrócić do domu sama.


Dobra, jakoś dobrnęłam. Długo ten rozdział przepisywałam, bo aż trzy dni ;) Ale moje lenistwo jednak było górą i wciąż sobie przerywałam. Nie miałam pomysłu na drugi rozdział, blokada była i brak weny, czy jak to tam nazywacie... Ale skończyłam go. Mam pomysł na koniec, po wczorajszym meczu, ale to dopiero potem, potem... Ogólnie mam mnóstwo pomysłów na to opowiadanie, ale czy zostaną one zrealizowane, tego nie wiem. Miłego dnia, Ófo.

5 komentarzy:

  1. Hihih xD Wisz, pojęcia nie mam co ci tu napisać :P
    Po prostu kocham to twoje opowiadanie xD Najnormalniej w śweicie xD I teraz, na spontanie, zaczynam pisac rozdział na mój blog xD < 3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja mam nadzieje, że piszesz, bo ja czekam i czekam... <3

      Usuń
  2. Oj Ófo, Ófo :D Zajebiaszcze ci to wyszło :D
    Ja chcę Kim i Aleksa na randce i wpadający tam Grozer z tekstem w stylu "Z kim ty się zadajesz ?!" ahahaha xD
    Nie no, nie umiem się doczekać jak tam Julia i Cupković :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Patrycjo... Szkoda, że nie przeczytałam twojego komenta wczoraj... Mam już trzeci rozdział, ale Grozera wybuchowego tam niestety nie ma :c Ale pomyśli się... Haha :D

      Usuń
  3. Ach , interesujące :> Czekam na kolejne rozdziały ! :) ~natU.

    OdpowiedzUsuń