niedziela, 11 listopada 2012

18. Pożałujesz... I ta twoja siatkareczka też.

Będę Cię kochać aż do końca świata.
 Mogę czekać milion lat.
 Obiecaj, że będziesz pamiętać, że jesteś mój.
 Kochanie czy widzisz coś poprzez łzy?
 Kocham Cię bardziej niż te suki przede mną.
 Powiedz, że zapamiętasz, och kochanie, powiedz, że zapamiętasz.
 Będę Cię kochać aż do końca świata.
Lana Del Rey "Blue Jeans".

Zadzwoniłam do drzwi mieszkania Julii. Gdy usłyszałam błagalny głos swojej przyjaciółki, musiałam wsiąść do pierwszego lepszego samolotu i przylecieć do Polski. Dziewczyna szybko mi otworzyła.
- Co się stało? - spytałam, wchodząc do środka.
- Konstantin był już pod Bełchatowem, gdy jakiś kretyn wyjechał zza zakrętu - powiedziała, sięgając po torbę.
- Jaki jest jego stan?
- Nie wiem, tylko tyle dowiedziałam się od Aleksa, zadzwonił do mnie wczoraj wieczorem.
- Chcesz do niego pojechać?
- Tak, tak - bąknęła, zerkając na ekran komórki - Pojedziesz ze mną? Poprosiłabym Oliega, ale dla tego kretyna ważniejszy jest trening. A sama nie chcę jechać, bo i ja wyląduję w szpitalu.
Z dwie godziny potem byłyśmy pod jednym z bełchatowskich szpitali, gdzie przebywał Konstantin. Ani Julka, ani ja nie wiedziałyśmy w jakim stanie możemy zastać Serba, bo Aleksandar nic o tym mojej przyjaciółce nie powiedział. Coraz bardziej obawiałam się tego, że ja i Atanasijević możemy się spotkać teraz, w tym szpitalu. Bo przecież był przyjacielem Konstantina, pewnie od wczoraj przy nim siedzi.
Gdy weszłyśmy do środka budynku, Julia z prędkością błyskawicy udała się do recepji. Nie miałam wyboru i poszłam za nią.
- ProszęmipowiedziećgdzieleżyKonstantinCupković - wyrzuciła z siebie z prędkością światła, a pielęgniarka dziwnie na nią spojrzała.
- Słucham? Proszę mówić wolniej.
Dziewczyna zaczerpnęła powietrza i znów się odezwała.
- Proszę mi powiedzieć, gdzie leży Konstantin Cupković. Wczoraj go do was przywieziono.
- Tak, tak - mruknęła kobieta - A panie to ktoś z rodziny?
- Jestem jego dziewczyną - orzekła Julka, a kobieta znów popatrzyła na nią jak na ufo, albo na jakiegoś ducha.
- Proszę nas wpuścić - wtrąciłam - Chyba, że jego stan jest poważny.
- Nie, panu Cupkovićowi nic nie jest, na szczęście skończyło się to na złamanej nodze oraz licznych siniakach. Jeśli tak bardzo wam zależy, to możecie do niego wejść, leży na sali numer osiem.
Julka złapała mnie za rękaw i pociągnęła w stronę ósemki. Białorusinka otworzyła drzwi do sali i naszym oczom ukazał się Konstantin, który leżał z nogą podniesioną do góry. Obok na krześle siedział Aleksandar, a po drugiej stronie tajemnicza brunetka z brukowca.
- Julia?! - zapytał, trochę przerażony naszym widokiem, Serb.
- Myślałeś, że cię zostawię?
- Ale... skąd wiedziałaś, że tu jestem? - nie zmienił przerażonego tonu.
- Twój przyjaciel loczek mnie poinformował - powiedziała.
Cupković spojrzał na Aleksa morderczym wzrokiem, ale tamten nie zwrócił na to najmniejszej uwagi.
W tym momencie swój wzrok przeniosłam na brunetkę siedzącą obok łózka Konstantina. Nie była spokojna. Wciąż dotykała swój brzuch, a na jej twarzy malowała się troska. Jej brązowe oczy były smutne i pełne strachu.
- Ja już pojadę - odezwała się cicho, wstając.
Aleks też wstał i wraz z dziewczyną ruszyli do wyjścia. Gdy mnie mijał, na chwilę się zatrzymał.
- Porozmawiaj ze mną - szepnął, ale widząc, że nawet na niego nie patrzę, odpuścił. Gdy wyszli, Julia podeszła do swojego ukochanego i usiadła na miejscu, gdzie jeszcze przed sekundą siedziała brunetka.
- Cupković, przestraszyłeś mnie! - krzyknęła.
- Złość piękności szkodzi - rzekł, a Julka zaśmiała się - Ale tobie to nie grozi, broń Boże!
- Wiem o tym - powiedziała, przysuwając krzesło bliżej łózka - Potrzebujesz czegoś? Najlepiej będzie jak pójdę na dół do sklepu...
Wstała i wyszła szybko z sali. Zostałam więc z Serbem sama. Ten spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął.
- My się jeszcze nie znamy, Konstantin jestem - wyciągnął ku mnie dłoń, a ja podeszłam do niego i ją uścisnęłam - Wybacz, że nie wstaję, ale moja noga najwyraźniej tego nie lubi.
Usiadłam na krześle.
- Kim. Jak się czujesz?
- Bywało gorzej. Najgorsze jest to, że będę musiał pauzować jakiś czas.
Nastała cisza, a mnie korciło, żeby go zapytać...
- Kim jest ta brunetka? - wypaliłam, a widząc minę Konstantina dodałam : - Przepraszam, nie powinnam.
- Czytałaś gazety, prawda? Natasza nie jest moją dziewczyną. To moja kuzynka. Jej były chłopak, gdy dowiedział się, że zostanie ojcem, najpierw ją pobił, a potem zostawił. Ciąża Nataszy jest zagrożona, dlatego jej pomagam. A oprócz mnie i moich rodziców nie ma nikogo.
- Rozumiem. Ale dlaczego powiedziałeś Julii, że jedziesz do chorej matki?
- Nie chciałem, żeby się martwiła.
Znowu nastała cisza, ale tym razem on ją przerwał.
- Nie chcę się mieszać, ale... Dlaczego odeszłaś od Aleksa?
Teraz zaczęłam się modlić, żeby Julka szybciej wróciła. Nie odpowiedziałam mu od razu, bo nie wiedziałam jak to zrobić. A poza tym nie chciało mi to przejść przez gardło...
- Chyba znów zaczął czuć coś do Any - powiedziałam bezbarwnym tonem.
- Nie sądzę. O ile mi wiadomo zdradzała go z pierwszym lepszym, a Aleksandar zdrady nie toleruje.
W końcu do sali wpadła Julka z siatkami pełnymi owoców, słodyczy i innymi tego typu rzeczami.
- No! - krzyknęła triumfalnie - Ze mną nie zgłodniejesz!
* * *
Wstałem, by nalać sobie kolejną szklankę piwa. Nigdy nie zwracałem na to uwagi, ale było tu tak cholernie pusto... A teraz, gdy wyjechała było jeszcze gorzej. Musiała pomóc swojej przyjaciółce i ja to rozumiem. Ale Julia była z Cupkovićem, a on przyjaźni się z Aleksandarem. Wiem, że Kim nie była mu obojętna i to mnie najbardziej denerwowało... Co ja w sumie to niej czułem? Nie mógłbym jej tego powiedzieć o tak, bo ona traktuje mnie jako przyjaciela, a do tego jest z tym Atanasijevićem... Usłyszałem dzwonek do drzwi i, z myślą, kto jest tak bezmyślny, by mi przerywać mój spokój, otworzyłem je. Stała w nich Maryna.
- Cześć - powiedziała - Mogę wejść.
Wpuściłem ją do środka i już zaczynałem się zastanawiać, co tym razem wymyśliła.
- Co cię do mnie sprowadza?
- Od wczoraj dręczy mnie jedna myśl - zaczęła, patrząc mi w oczy -  Czy łączy się doś z Kim?
Nie odrywała ode mnie wzroku, a jej rozszerzone źrenice mnie pochłaniały.
- Nie - powiedziałem i była to prawda, bo Niemka nie czuła do mnie ani grama miłości.
- To dlaczego nie chcesz ze mną być?
Wypuściłem powietrze ustami. Znowu zaczynała tą samą śpiewkę.
- Przecież wiesz - orzekłem, a ona złapała mnie za rękę.
- Tak, wiem, ale nie mogę tego zrozumieć... Przecież z Kim nie jesteś, nic do niej nie czujesz... - urwała, gdy zabrałem rękę z jej uścisku. Widząc moją reakcję, spytałą : - Czujesz coś do niej?
Nie odpowiedziałem, ale idealnie widziałem, jak gotują się w niej emocje. Znów popatrzyła mi w tęczówki, a w jej niebieskich oczach zaszkliły się łzy.
- Chyba nie będziesz płakać = powiedziałem, a ona pokręciła głową i otarła policzek, na którym pojawiła się jedna z łez.
- Przecież wiesz ile dla mnie znaczysz... A ona nawet cię nie kocha! - teraz krzyczała, wyrażając złość jaka w niej siedziała.
Ale nie musiała mi tego przypominać, dobrze to wiedziałem.
- Proszę cię, żebyś wyszła - powiedziałem spokojnie, a ona pokiwała głową, wykrzywiając usta w szyderczym uśmiechu. 
- Pożałujesz... I ta twoja siatkareczka też.
* * *
Siedziałam pod salą numer osiem, a moje powieki powoli stawały się ciężkie. Po konsultacji z lekarzem, Julia jeszcze weszła do Konstantina, żeby się z nim pożegnać. Siedziała tam dość długo i aż bałam się pomyśleć, co oni tam robią. Ale po jakimś czasie Białorusinka wyszła od Cupkovića.
- Szkoda mi go - powiedziała, siadając obok mnie - Na szczęście po jutrze będzie mógół wyjść ze szpitala.
Pokiwałam głową.
- Jestem tak zmęczona! - zawyła, kładąc mi głowę na ramieniu.
- Pojedźmy już do Sopotu - zasugerowałam.
Julka tylko pokręciła głową.
- Ja zostaję. Ale ty masz załatwioną podwózkę i to za darmo.
- Gdzie będziesz spać? - zapytałam zaskoczona jej decyzją - I jaką darmową podwózkę?
- Konstantin dał mi klucze do swojego mieszkania.
- Pięknie... Tylko nadal nie wiem o jaką podwózkę ci chodzi.
Julka popatrzyła na mnie, szczerząc się, a jej wzrok był pełen satysfakcji.
- Konstantin zadzwonił do swojego kolegi, który obiecał, że odwiezie cię do Sopotu całą i zdrową.
- Jaki znowu kolega?
Dziewczyna puściła mi oczko.
- Loczek Atanasijević.
* * *
Nie spodziewaliście się rozdziału tak szybko, co? ;> No, ale wzięła mnie wena wczoraj... Po meczu Effectora z Lotosem :) Mi się osobiście rozdział podoba <3 Na spontanie wymyśliłam coś z tą Maryną (czy jak jej tam jest) ^^ A niech będzie ciekawiej.
Pozmieniałam wszystko, jak widzicie. Począwszy na zdjęciach i opisach bohaterów, na nagłówku... I jak? c:
I rozdział dla Wiki - masz, nie zabiłam ci Cupka...

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Czekam na kolejny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak tak tak <3 nie zabiłaś mi Konstantynopolaa, nieee :3
    To dlatego, że się postarałam i wytłumaczyłam ci w pełni zrozumiale co i jak. ^^'
    Cie Cupko bawi w swatkę xD 'Loczek Atansijević' - urocze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co miałam zrobić? Nie wyjawiłabyś mi swoich niecnych planów XD

      Usuń
  3. Przynajmniej jeden kamień spadł z serca - Cupko nie ma żadnej panny na boku, a ciężarną okazała się jego kuzynka. ;)
    Maryna jest strasznie powierzchowna. Czy ta kobieta nie potrafi zrozumieć definicji miłości? Po być z kimś, jeżeli się go nie kocha? Ech, zadufanej i tak nie wytłumaczysz. :P
    A Kim i Aleks długo jeszcze dłużej będą ciągnąć ciche dni? :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ciche dni potrwają już tylo do następnego rozdziału ;)

      Usuń
  4. czy będę mało oryginalna, jak powiem, że genialne to jest? ;) Przy okazji prosiłaś to informuję o bólu czwartym na http://instynkt-samozachowawczy.blogspot.com/ zapraszam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. genialne to chyba za dużo powiedziane ;) ale dziękuję bardzo ^^ + już wpadam na bloga <3

      Usuń