wtorek, 20 listopada 2012

20. Daj w mordę temu niewydarzonemu doktorkowi od nas dwóch.

Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Za­myka się w sobie. 
Jan Twardowski.

Gdy otworzyłam oczy, stwierdziłam, że jestem w swoim sopockim mieszkaniu. Aleks został ze mną na noc, stwierdził, że gdyby wyjechał do Bełchatowa, spędziłby ze mną o wiele mniej czasu. Ale o ile pamiętam, Serb wieczorem leżał obok mnie, a teraz go nie było. Gdy wstałam z łózka i  podeszłam do drzwi, usłyszałam jego głos :
- Ја не знам шта радиш*- mówił po serbsku, a jego ton głosu był zdenerwowany - Лажеш све око себе, укључујући и себе**.
Gdy wyszłam z sypialni i udałam się do kuchni, ujrzałam tam Aleksandara. Kiedy mnie zobaczył, nieco się zmieszał.
- Muszę kończyć - powiedział, tym razem po angielsku i rozłączył się.
- A kim rozmawiałeś? - zapytałam, siadając przy stole.
- Z Konstantinem -  rzekł, przysuwając w moją stronę talerz z kanapkami.
- Nie jestem głodna.
- Chyba nie chcesz znowu trafić do szpitala...
- Co wy się wszyscy zmówiliście? Stefan też... - urwałam, widząc jego minę.
- Stefan? Gdzie go widziałaś?
- Pracuje w Dinamo, ma tam staż - powiedziałam, a  Aleks, nie wzruszony, wziął do ust kubek z herbatą - A co u Konstantina? - wolałam zmienić temat, bo Stefan działał na niego jak płachta na byka.
- Lepiej - rzekł, odstawiając kubek na stół.
- Byłeś zdenerwowany, gdy z nim rozmawiałeś
- Nie, wydawało ci się - rzucił, patrząc na mnie - Konstantin chce szybciej wrócić do treningów, próbowałem wybić mu to z głowy.
Ale nie pasowało mi tu coś. Czy to normalne, że ktoś prawie krzyczy na swojego przyjaciela tylko dlatego, że chce szybciej  wrócić do treningu? Nie mówił mi prawdy.
- O której masz samolot? - zapytał po chwili ciszy.
- O dziesiątej - bąknęłam, próbując odczytać coś z jego twarzy, ale całe zmieszanie, które jeszcze przed dwiema minutami tam było, zniknęło.
Półgodziny później Aleksandar odwiózł mnie na lotnisko, skąd miałam wylecieć do Moskwy.
- Dlaczego odeszłaś z Trefla? - zapytał, gdy wchodziliśmy do budynku.
- Chciałam poczuć coś nowego. A poza tym, to jeden z najlepszych klubów...
- A... czy z twoim odejściem miał coś wspólnego Stefan?
Stanęłam na chwilę.
- Sugerujesz coś? - spytałam, gdy Serb stanął obok mnie.
- Tylko pytam - odrzekł, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Nie, nie miał - powiedziałam -  I jeśli chodzi ci o to, to nie, nie jestem ze Stefanem. Tak jak jeszcze niedawno, jest moim kolegą.
- Zaraz spóźnisz się na samolot - powiedział, uśmiechając się przy tym. Wyciągnął ku mnie dłon, a ja złapałam ją i ruszyliśmy w stronę recepcji.
- Nie będziesz miała nic przeciwko temu, żebym za niedługo odwiedził cię w Moskwie? - powiedział, a ja zaśmiałam się pod nosem.
- W ogóle to co to za pytanie?
Skierowaliśmy się w stronę stewardessy, która sprawdzała bilety przed wejściem do samolotu.
- Wolałem zapytać... Mogłabyś nie chcieć, żebym przyjechał - powiedział, gdy na chwilę stanęliśmy.
Spojrzałam na niego, a gdy Serb odwzajemnił uśmiech, delikatnie musnęłam ustami jego policzek.
- To chyba wystarczająca odpowiedź - szepnęłam mu do ucha.
* * *
Po niespełna dwugodzinnym locie, wreszcie znalazłam się w Rosji. Gdy dojechałam do hali, moją uwagę od razu przykuł charakterystyczny, kolorowy samochód. Miał na sobie wszystkie kolory tęczy i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że na masce auta widniał duży napis - DEATH. Zastanawiałam się, kto jest tym "szczęściarzem", któremu pomalowano samochód, gdy swój wzrok przeniosłam na chłopaka, który stał obok niego z założonymi rękami, a na jego twarzy malowało się niedowierzanie. Był to Stefan. I gdybym go nie zauważyła, nigdy bym nie pomyślała, że to jego Opel. Jeszcze w dzień mojego wylotu był szary. I bez tego czerwonego napisu.
- Kto to zrobił? - spytałam, gdy podeszłam do Wannera. Ten tylko pokręcił głową.
- Ktoś najwyraźniej mnie nie lubi. I  chyba wiem kto.
Spojrzałam na niego.
- Myślisz? Nie byłaby do tego zdolna.
- W dzień twojego wylotu przyszła do mnie i powiedziała, że pożałujemy.
- My? A co ja jej jestem winna? - zapytałam, ale od razu przypomniałam sobie artykuł w gazecie - No tak.
- Ale nie martw się, po jakimś czasie jej przejdzie - powiedział - A jak Cupković?
- Na szczęście wypadek nie był groźny. Ten wariat chce już wracać do treningów, ale Aleks próbuje odwieźć go od tego pomysłu.
Wanner pokiwał głową i nieznacznie przewrócił oczami, tak, żebym nie zauważyła. Ale zauważyłam. Dlaczego oni za sobą nie przepadają?
- Chodźmy do ciebie, napijemy się herbaty - zasugerował, a ja ochoczo pokiwałam głową.
- Myślisz, że ten samochód się jeszcze na coś przyda? - spytałam w drodze do mojego mieszkania.
- Od dawna myślałem nad kupnem nowego, a ta sytuacja mi w tym pomogła.
Weszliśmy do środka i ściągnęłam już zimową kurtkę. Powoli zaczynał się okres świąteczny, co nie za bardzo mi się uśmiechało. Ilić na pewno nie pozwoli mi  wyjechać, wyczerpałam już limit.
- Co robisz w święta? - spytał, jakby czytał mi w myślach.
- Pewnie nic - rzekłam, siadając przy stole.
- Tak się składa, że ja też - wyciągnął dwa kubki - Chciałabyś je spędzić ze mną?
- Jasne, że tak - powiedziałam, uśmiechając się do niego serdecznie.
Chłopak odwzajemnił uśmiech i w spokoju zaczął przygotowywać herbatę. Postanowiliśmy  wypić ją w ciszy, ale nie udawało nam się to. Stefan usiadł na przeciwko mnie i gdy tylko nasze oczy się spotykały, wybuchaliśmy głośnym śmiechem.
- Mógłbyś się odwrócić? - spytałam po chwili - W końcu doprowadzisz do tego, że się zaksztuszę, albo coś w tym rodzaju.
Stefan znów tylko  posłał mi jeden ze swoich tajemniczych uśmiechów i spuścił wzrok. Wreszcie mogłam w ciszy delektować się malinową herbatą i Wanner nawet nie odważył mi się w tym przeszkadzać. 
- Czy już skończyłaś? - spytał po chwili, nadal na mnie nie patrząc - Nie chcę przyczynić się do twojej śmierci.
Wzięłam do ust już ostatni łyk napoju i odłożyłam kubek na stół.
- Musisz nauczyć mnie robić tak dobrą herbatę - powiedziałam, a on pokręcił głową.
- To moja tajemnica, a tajemnic się nie wyjawia - puścił do mnie oczko, znów się uśmiechając.
- Wredny jesteś - oceniłam, a on wstał i zabrał puste kubki.
- A ty byś chciała wszystko wiedzieć - usłyszałam go z kuchni, a po chwili znów był przy stole - Ale nie ma tak łatwo.
Usiadł na swoim miejscu u zaczął mi się przypatrywać.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - zapytałam, gdy po chwili nie wytrzymałam. 
Wzruszył ramionami i znowu ruszył do kuchni. Utwierdził mnie w przekonaniu, że czasem jego zachowanie jest bardzo dziwne.
* * *
Kilka dni później, Bełchatów.
- Aleksandarze mój najdroższy! -  usłyszałem swojego przyjaciela, który od czasu powrotu ze szpitala coraz bardziej mnie wykorzystywał.
- Nie, nie podam ci herbatki, z racji tego, że jest obok ciebie - krzyknąłem z drugiego pokoju, ale doskonale słyszałem jego mamrotanie pod nosem, jeśli możnaby to było nazwać mamrotaniem. Specjalnie głośniej na mnie narzekał, bym go słyszał.
- Tym razem nie chodzi o herbatę, ty matole.
Ja matołem? Jeszcze jedno słowo, a nie będę już skakał wokół niego i spełniał wszystkie jego zachcianki.
- Kochany Aleksandarze! - zawył, a teraz głośno się zaśmiałem.
Teraz to kochany? Nie wytrzymując,  udałem się do pokoju w którym przebywał Konstantin. Siedział na sofie, z nogą opartą o krzesło. Na jego kolanach leżał laptop.
- Matole, twoja herbata to jakaś rura - powiedział, gdy stanąłem w drzwiach.
- Matole - zacząłem go przedrzeźniać - Jeżeli ci to przeszkadza, możesz ją sobie sam zrobić.
- Wtedy byś się nudził, a tak to masz jakieś zajęcie - wystawił język, a ja miałem coraz większe wrażenie, że rozmawiam z Julką - Mam dla ciebie newsa - rzekł po chwili - Nie wiem czy ci się spodoba.
Spojrzałem na niego, podnosząc jedną brew do góry.
- Co prawda artykuł ukazał się jeszcze przed waszym zejściem, ale... - spojrzał na mnie a ja usiadłem obok niego.
Gdy podał mi laptop, mój wzrok od razy przykuł nagłówek "KIM GROZER ZNALAZŁA CHŁOPAKA", a pod nim zdjęcie Kim i...
- Czytałeś to? - zapytałem, wciąż patrząc na fotografię, na której moja dziewczyna, a raczej myślałem, że nią jest, i niby jej przyjaciel patrzyli na siebie z miłością.
- Kilka razy, bo nie mogłem uwierzyć - odpowiedział.
- Ona twierdzi, że to jest jej przyjaciel, a ja jej wierzę.
- Jesteś głupi - powiedział, a ja swój wzrok z laptopa, skierowałem na Cupkovića.
- Na pewno nie tak jak ty - odrzekłem, mierząc go wzrokiem, a on przewrócił oczami.
- Nie zaczynaj znowu - rzekł, a ja oddałem mu laptop - Wiem co robię, okej?
- Ale nie wiem po co to robisz. Wyjaśnisz mi?
- Nie jesteś księdzem, więc nie będę ci się spowiadał.
- Księdzu pewnie też się nie spowiadasz - powiedziałem, wstając.
- No wiesz? - oburzył się - Gdybym mógł, to bym wyszedł, ale z racji tego, że nie mogę to ty wyjdź.
- Chetnie - ruszyłem do drzwi - A mógłbyś powiedzieć Nawrockiemu, że nie dam rady być na jutrzejszym treningu?
- Wiedziałem, że będziesz chciał do niej polecieć - uśmiechnął się. - Jasne. I taka prośba ode mnie... Daj w mordę temu niewydarzonemu doktorkowi od nas dwóch.
Pokiwałem głową i wyszedłem z pokoju.
* * *
Dochodziła już dwudziesta, a za oknem panował już całkowity mrok. Oboje siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakieś głupie programy. Okryta byłam kocem, bo grudzień to jednak nie sierpień, a w moim mieszkaniu nie było zbyt ciepło.
- Co powiesz na gorącą czekoladę? Na przeciwko jest kawiarenka.
- Jest za zimno - powiedziałam, a Stefan uśmiechnął się.
- Jeśli tak ci to przeszkadza, to przyniosę ci ją pod sam nos - zaśmiał się i wstał z kanapy.
Wyszedłszy z mieszkania, zostawił mnie całkowicie samą. Oparłam głowę o oparcie, myśląc nad tym, że teraz Stefan nie jest dla mnie zwykłym kolegą, przez te parę dni stał się kimś, kogo mi tu brakowało - przyjacielem. Wspierał mnie, pomagał i po prostu przy mnie był. 
Po pięciu minutach drzwi otworzyły się i gdy odwróciłam głowę, ujrzałam Wannera z podbitym okiem, z nosa jak i z łuku briowego ciekła mu krew, a koszulka także była czerwona.
- Boże! - krzyknęłam i szybko do niego podbiegłam - Kto ci to zrobił?
- Nie wiem, mieli na sobie kominiarki... A poza tym, było ciemno.
- Kto się na ciebie uwziął? Maryna by cię pobiła?
- Nie, to byli faceci, było ich dwóch i rozmawiali po Rosyjsku - powiedział.
- Trzeba ci to przemyć - złapałam go za ramię i podprowadziłam do kanapy - Gdzie ja mam apteczkę?
Znalazłam ją w szafce w łazience i od razu udałam się do Niemca. Ten nadal siedział grzecznie na sofie. Wyjęłam gaziki i wodę utlenioną, a gdy zaczęłam obmywać mu zakrwawione miejsca, chłopak nieco się skrzywił.
- Dasz radę -  powiedziałam, nie przerywając czynności - Chcesz to zgłosić na policję?
Pokręcił głową.
- To na pewno była jakaś pomyłka - odpowiedział.
Teraz to ja pokręciłam głową. Co jeszcze musi się stać, żeby zrozumiał, że to nie pomyłka?
- Chyba gotowe - powiedziałam, chowając wodę do apteczki.
- Dziękuję - bąknął, wstając - Powiniem już iść.
- Zwariowałeś? - Nie puszczę cię - też wstałam, a widząc jego pytający głos, kontynuowałam - Przecież ci kretyni moga tam na ciebie czekać.
- Uciekli, gdy jakiś facet zauważył, jak okładają mnie pięściami.
- A jeśli tam zostali? Nie chcę, żeby ci się coś stało.
Spuścił wzrok i niechętnie pokiwał głową. Pewnie uznał to za kłopot, ale przecież powinien wiedzieć, że się o niego martwię.
- Nie chcesz zostać? - spojrzałam, gdy na mnie spojrzał.
- To nie tak. Nie chcę ci sprawiać...
- To nie będzie kłopot - weszłam mu w słowo - Nie rozumiesz, że się o ciebie martwię?
- Przecież jestem już dużym chłopcem - powiedział, a ja się zaśmiałam - Poradziłbym sobie.
- Ale dla mojego świętego spokoju mógłbyś zostać - rzekłam.
- Jeśli miałoby ci to w jakikolwiek sposób pomóc, zostanę - usiadł na sofie - Ale chyba dzisiaj nie zasnę, za dużo wrażeń...
- Możemy sobie zrobić jakiś filmowy maraton - usadowiłam się obok niego.
Pokiwał głową.
* * *
* Nie wiem po co to robisz.
** Okłamujesz wszystkich wokół, także siebie.
Nie wiem, czy tłumacz google przetłumaczył mi to poprawnie, ale kij z tym.

Witam! :) Gonię z rozdziałami, bo chcę na święta opublikować taki "specjalny rozdział", czy coś w tym rodzaju... No, ważne, że w klimacie świąt ^^ 

Nie przedłużając, chciałabym zaprosić na mojego drugiego bloga, gdzie pojawił się pierwszy rozdział - FOR-YOUR-HAPPINESS.BLOGSPOT.COM - jeśli ktoś chciałby być informowany, to proszę napisać pod rozdziałem :)

9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam oba rozdziały na twoim drugim blogu również i bardzo mi się podoba, zapraszam do mnie bo nie wiem czy czytałaś już rozdział 6, a dodalam go w niedziele... Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooo, Cupko musi sobie mordkę wyparzyć :D Chociaż nie... Aż tak baardzo zły nie jest xD
    Z a z kimże on gadał ? ;o Pewnie z Aną -,- sucz.
    Czekam na nowy < 3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No z Cupkiem gadał :D A Ana będzie później ;>

      Usuń
  4. Widzę, że Maryna zaczęła wdrążać swój niecny plan w życie. Teraz nawet mi się szkoda tego doktorka zrobiło, czym sobie na to zasłużył? Ha, jak jeszcze oberwie mu się od Aleksa, ua, większego pecha mieć nie mógł. :) Coś mi się wydaję, że Loczek kręci i wcale nie rozmawiał z Cupkiem. Hm, czyżby Ana znów chciała namieszać?
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. http://you-and-me13.blogspot.com/2012/11/7och-konstatinie-kocham-cie-dejanie-ja.html

    U mnie nowy pozdraiwam... <3

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział.
    Aleks chyba odwiedzi ją szybciej niż myśli ;D
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie : http://setball-for-hope.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń