To nie w twoim stylu, mówić przepraszam
Ja czekałam na inną historyjkę
Tym razem, jestem w błędzie
Za przekazanie Ci serca, wartego złamania
Nie miałam racji, byłam przygnębiona
Byłam na dnie każdej butelki
Te pięć słów, w mojej głowie
Krzyczy "Czy my bawimy się jeszcze?"
Ja czekałam na inną historyjkę
Tym razem, jestem w błędzie
Za przekazanie Ci serca, wartego złamania
Nie miałam racji, byłam przygnębiona
Byłam na dnie każdej butelki
Te pięć słów, w mojej głowie
Krzyczy "Czy my bawimy się jeszcze?"
nickelback - how you remind me
Szłam przez opustoszałą drogę, próbującc opanować emocje, jakie mną targały. Igor mnie nie zgwałcił. Ale chciał. Chciał to zrobić. Do końca życia przed oczami będę miała jego wyraz twarzy, gdy mnie puścił i z drwiącym uśmieszkiem powiedział, że postanowił się nade mną zlitować. A teraz czułam się okropnie. Człowiek, któremu zaufałam, który coś dla mnie znaczył, okazał się gwałcicielem. Szłam tak już półgodziny. Nie wiedziałam, gdzie się znajduję, bo Rosjanin wywiózł mnie na kompletne odludzie. Przez cały ten czas, gdy tak szłam, bez celu, rzecz jasna, żaden samochód tędy nie przejeżdżał, a zasiegu w komórce nie miałam. Cholerne zrządzenie losu. Mogłabym wtedy zadzwonić po Georga, albo na policję... Ale nie chciałam. To wiązałoby się z kolejnym spotkaniem z Igorem, a potem sądami, procesami... A gdyby ktoś zeznał, że akurat w tym momencie był w innym miejscu i nawet nie próbował się do mnie dobierać? Kto by mi wierzył? Każdy uznałby mnie za kompletną wariatkę... Otarłam policzek z łzy, która leniwie się po nim poruszała, i usłyszałam z daleka odgłos silnika. Odwróciłam się gwałtownie, mając nadzieję, że to nie Rosjanin. Ale samochód był daleko w tyle, zdążyłam tylko zauważyć kolor; biały. Igor miał taki sam... Przyśpieszyłam kroku. Tu nawet nie było jakiegokolwiek zakrętu, w który mogłabym wejść. Tylko pola, łąki usiane kwiatami i ja z autem. Samochód dojechał do mnie po jakimś czasie, a gdy zatrzymał się obok mnie, serce podeszło mi do gardła. Tylko nie on. Wrócił, by znowu się mną pobawić? Co? Zmienił zdanie? Szyba się odsunęła i ujrzałam twarz, wokół której rozpuszczone były dready.
- Kim? - spytał z uśmiechem Andreas. Gestem zaprosił mnie do środka swojego wozu, a ja, gdy już kamień spadł mi z serca, weszłam do środka. Gdy zamknęłam za sobą drzwi, odpalił silnik i ruszyliśmy w drogę. Kiedy spojrzał na mnie, zapytał : - Dlaczego płakałaś?
Cholera, musiał zobaczyć rozmazany tusz, podpuchniete oczy... Ale nie trudno tego nie zauważyć.
- Nie chcę o tym rozmawiać - powiedziałam oschle.
Boże, co ja robię? Chłopak mi pomaga, a ja na niego warczę.
- Przepraszam - wyszeptałam, a po chwili dodałam głosniej : - Nie mogę ci o tym powiedzieć.
- Wiem, że nie znasz mnie zbyt długo, ani nie pałasz do mnie zbyt wielką sympatią - tu tylko lekko się uśmiechnął - Ale nie lepiej się komuś wyżalić?
- Nie uwierzysz - chciałam ominąć jakoś ten temat, zbyć go jakoś... Ale ten chłopak był zbyt uparty, wręcz natrętny.
- Wierzę w duchy, ufo, nawet w jednorożce wierzę... Nic mnie już w życiu nie zaskoczy.
- Uciekłam właśnie gwałcicielowi - powiedziałam, patrząc gdzieś w dal, przez okno. Właśnie przez jedną polanę przebiegła sarna.
- Żartujesz - już nie był skory do żartów. Jego uśmiech szybko zniknął z jego twarzy - Nic ci nie zrobił?
Gdy pokręciłam głową, na znak, że wszystko z moją osobą w porządku, znów się odezwał :
- Całe szczęście - skręcił w jakąś uliczkę, która miała nas zaprowadzić wprost do domu - Jak można być takim idiotą?
Nie odpowiedziałam i do końca drogi już nie prowadziliśmy konwersacji. Nie znałam odpowiedzi na zadane przez niego pytanie.
Gdy dojechaliśmy pod moje mieszkanie, wysiedliśmy z auta.
- Andreas - powiedziałam, odwracajac się w jego stronę. Także się odwrócił, a jego czekoladowe oczy omiotły mnie spojrzeniem - Chcę, żeby to zostało między nami.
Chłopak pokiwał głową i odeszłam od Niemca, w stronę swojego mieszkania.
* * *
Staliśmy przed pokojem trenerskim Nawrockiego i czekaliśmy. Na co? Sam nie wiedziałem. Ja chyba na to, że Konstantin w końcu przełamie się, ruszy swoje ciężkie dupsko i pójdzie spytać Jacka o pozwolenie w sprawie Sylwestra. Bądź co bądź, nie mieszkaliśmy w swoich mieszkaniach, to trener nam je załatwił. Wokół nas mieszkali zwykli, normalni, szarzy lokatorzy, którym na pewno nie podobałoby się całonocne balowanie. A na co czekał Cupko? Podejrzewałem, że na to, żebym to właśnie ja to zrobił. Ale nie było o tym mowy. To Konstantin wymyślił tą całą "dziką imprezę", więc niech teraz załatwia co trzeba.
Wreszcie chłopak tak jakby się przełamał i nacisną na srebrną klamkę od pokoju. W pomieszczeniu siedział Nawrocki, wraz ze statystykiem i o czymś z nim rozmawiał.
- Cupko? Aleks? Co was tu przywiało? - przywitał nas bardzo miło.
Szturchnąłem Cupkovića w bok, by w końcu wydobył z konstantinowych ust jakiś wyraz, zdanie, cokolwiek...
- Aleks chce pana o coś poprosić - wyjąkał w końcu.
Mężczyzna spojrzał na mnie, podnosząc jedną brew do góry, a mnie zalała fala gorąca. No, Atanasijević, no to cię przyjaciel wkopał.
- Chcemy zrobić u siebie Sylwestra - wypaliłem szybko i schowałem się za Konstantinem, w razie nagłego wybuchu trenera.
- Dobrze - powiedział łagodnie, niczym oaza spokoju, a mnie zatkało - Tylko nie zdemolujcie mieszkania.
Cupković ruszył w stronę Nawrockiego i mocno go ściskając, piszczał, niczym mała dziewczynka, gdy dostanie lizaka, dziękuję.
- Ogarnij się, Cupković - warknął trener, uwalniając się z morderczego uścisku Konstantina - Bo zmienię zdanie.
Chłopak gwałtownie wypuścił go z ramion i przysunął się do mnie.
- Oczywiście, oczywiście - wymamrotał, poprawiąc swoje, już nieco przydługie, włosy - A może chce pan do nas dołączyć?
- Ja i impreza? - parsknął śmiechem - Zwariowałeś już do reszty. Tylko jak mi mieszkanie wysadzicie, to przysięgam, że powieszę was za... No - zmieszał się i gestem wskazał na drzwi.
Zrozumieliśmy, że ma dość naszego towarzystwa i wyszliśmy za drzwi.
- Aleks - odezwał się Konstantin, podnosząc prawą brew do góry - Imprezę czas zacząć.
* * *
Weszłam do mieszkania, gdy Leana i Loreen do nich podbiegły. Ucieszone dziewczynki szybko się na mnie uwiesiły; jedna ciągnęła mnie za rękę, druga zaś uczepiła się mojej nogi.
- Kim? - usłyszałam z kuchni głos Georga.
- Nie, Lord Voldemort - zakpiłam, rozpinając kurtkę i ściągnąwszy ją, zawiesiłam na wieszaku. Dziewczynki wypuściły mnie z uścisku, więc swobodnie mogłam się już poruszać.
- Tak myślałem - wyszedł z kuchni, trzymając w ręku talerz z ciastem - Miałaś wrócić dopiero w niedzielę wieczorem.
- Zmieniłam plany - powiedziałam, szybkim krokiem kierując się do swojego pokoju - A ty mógłbyś tyle nie jeść, zaraz nie będziesz mógł się ruszać, a co dopiero grać w siatkówkę.
- Wypominasz mi? A poza tym, to dopiero mój drugi kawałek...
- O dwa za dużo - krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami.
- I co się na nią drzesz? - zapytała Violetta, gdy Georg wszedł ponownie do kuchni.
- Co? To ona na mnie naskoczyła z pretensjami, że dużo jem - bronił się jak mógł, ale Viola podniosła tylko jedną brew do góry.
- Tu się z nią zgodzę - wypaliła, a Gyorgy zrobił urażoną minę.
- Jak możesz? - zapytał, a jego żona tylko się zaśmiała.
- Trzeba z nią pogadać, widać, że ma problem.
- To idź i z nią pogadaj. Przyda jej się babska rozmowa - Georg usiadł przy stole.
- Tak, a ty tu siedź i wpieprzaj w najlepsze - kobieta przysunęła w stronę swojego męża talerz z piernikiem.
- Viola! - oburzył się niemiecki atakujący - Kto cię takiego słownictwa nauczył?
- Jakbyś nie wiedział - odgryzła się, udając się do pokoju Kim.
* * *
Leżałam na łóżku i przysłuchiwałam się rozmowie Georga z Violą. Czasem byli tak bardzo zabawni, że chciało mi się płakać ze śmiechu. Ale teraz łzy nie byłyby ze szczęścia, że mam tak udaną rodzinę, tylko ze złości. Ze złości, że jestem tak idiotycznie łatwowierna... Każdemu ufam bezgranicznie i każdy to wykorzystuje. Najpierw Aleksandar, teraz Igor... Usłyszałam kroki za drzwiami. Za jakiś czas Viola powinna tu wejść, jeszcze chwilę...
- Kim, mogę wejść? - spytała, ale nie czekając na odpowiedź, nacisnęła na klamkę. Spojrzała na mnie i usiadła na skraju łóżka, które z nadmiaru ciężaru, po cichu zaskrzypiało - Co się dzieje?
- Nic. Co ma cię dziać? - pokręciłam głową, gdy w jednej chwili do moich oczu napłynęły słone łzy. Powstrzymałam je, ale ile to może potrwać?
- Przecież widzę - powiedziała, delikatnie głaszcząc mnie po ręce.
- Wyolbrzymiasz.
- Na pewno? - zapytała, a ja odpowiedziałam jej kiwnięciem głową.
W rzeczywistości wcale nie wyolbrzymiała. Ale nie chciałam jej mówić o Igorze. Wiedział o nim tylko Andreas, nawet teraz pluję sobie w brodę, że mu to powiedziałam...
- No dobrze - wstała - Ale jeśli coś się stanie, to zawsze możesz na mnie liczyć.
- Wiem - uśmiechnęłam się blado, a Violetta wyszła z pokoju.
Następnego dnia, Georg, Violetta i dzieci wyjeżdżali do Rzeszowa. Georg miał jakiś mecz, ponoć ze Skrą, ale nie wnikałam. Gdy moja rodzina opuszczała już mieszkanie, mój braciszek zatrzymał się w drzwiach.
- Bądź grzeczna - powiedział - I uważaj na siebie.
Pokiwałam głową, na znak, że zrozumiałam, a ten mocno mnie do siebie przyciągnął.
- Georg - wydusiłam, próbując uwolnić się z uścisku brata.
- Przepraszam - powiedział, wypuszczając mnie.
- Idź już, bo Viola pojedzie bez ciebie - poleciłam mu, a ten zrobił urażoną minę.
- Wyganiasz mnie? - spytał, a gdy z uśmiechem pokiwałam głową, dodał : - Już nigdy do ciebie nie przyjadę, bo nie dość, że mnie obrażasz, to jeszcze głodzisz.
Puścił oczko, zmierzwił mi grzywkę i zszedł na dół.
Ale nie zdążyłam nacieszyć się samotnością, bo po chwili do moich drzwi zapukał Stefan.
- Cześć - przywitał się entuzjastycznie, wchodząc do mieszkania.
- Hej - także się przywitałam.
- Mogę ci zająć trochę czasu? - zapytał, a ja uznałam to jako pytanie retoryczne - Więc mam dla ciebie propozycję, zupełnie nie do odrzucenia.
- Już się boję - rzekłam, krzyżując ręce na piersi.
- W sumie, to nie masz czego - zaśmiał się - Andreas organizuje Sylwestra i kazał mi cię zaprosić. Powiedział, że dobrze ci to zrobi, cokolwiek to znaczy...
Przewróciłam oczami. Ten idiota prawie się wygadał.
- Wiem, że go nie lubisz, ale nie będziesz musiała przebywać w jego towarzystwie.
- Nie o to chodzi - powiedziałam - Nie mam ochoty.
- Nie żartuj - uśmiechnął się - Siłą zaciągnę cię go klubu, zobaczysz.
- Ale... - próbowałam protestować, ale przerwał mi.
- Żadnego ale. Idziesz i koniec rozmowy.
- Dlaczego jesteś taku uparty? - zapytałam, gdy już kierował się do wyjścia.
Puścił to pytanie mimo uszu i wyszedł za drzwi.
* * *
- Mam ochotę na kolejną zabawę w swatkę - oznajmiłam Konstantinowi - Zaprośmy Kim na naszego Sylwestra...
- Myślisz? - zapytał, a ja pokiwałam głową - A nie wkurzy się, jak zobaczy Anę?
- A co ona ma do naszego Sylwestra? - oburzyłam się. Jeszcze tego brakowało, żeby ta pinda świętowała z nami Nowy Rok. Po moim trupie.
- Wprosiła się - odpowiedział - A tak dla ścisłości, to Aleks ją wprosił.
- To nie ma sensu - westchnęłam głośno - Przecież ona mu nigdy nie wybaczy. Ja też bym nie wybaczyła, wykastrowałabym jeszcze.
Cupković zrobił przerażoną minę.
- No, ale tobie to nie grozi, łosiu - zaśmiałam się.
- Tak, tak - wymamrotał nerwowo.
- To dzwonić, czy nie? - spytałam, wyciągając z torby telefon.
- Spróbuj - powiedział, a gdy wybrałam numer swojej przyjaciółki i przyłożyłam komórkę do ucha, ten przybliżył się do mnie i zaczął nasłuchiwać.
- Tak? - usłyszałam Niemkę.
- No hej - przywitałam się - Mamy dla ciebie z Konstantinem zaproszenie...
- Bierzecie ślub? - była zaskoczona, ale także przerażona. Ja tylko zaśmiałam się nerwowo.
- Naćpałaś się czegoś? Na Sylwestra - oznajmiłam, a w słuchawce usłyszałam jak Kim odetchnęła z ulgą.
- Niestety mam już plany - powiedział.
- Oj no weź - zawyłam, a przestraszony Konstantin gwałtownie się ode mnie odsunął.
- Trzeba było zadzwonić kilka minut wcześniej, właśnie dostałam zaproszenie...
- O, widzę, że znalazłaś sobie już nowych przyjaciół, a ja nie jestem ci już potrzebna - powiedziałam pretensjonalnym tonem.
- Obiecuję, że następne pięć Sylwestrów spędzę z tobą, dobrze?
- No, nie wiem, nie wiem... Może ja wtedy wezmę ślub z Konstantinem i wyjadę do Las Vegas?
Ta tylko zaśmiała się.
Pożegnawszy się z przyjaciółką, nacisnęłam w czerwony przycisk na urządzeniu i z powrotem wrzuciłam go do torby. Spojrzałam na Konstantina z żalem w oczach.
- Kim znalazła sobie w Rosji nowych przyjaciół i mnie już nie kocha - zawyłam.
Coś się ze mną dzieje nie tak... Dodaje nowy post dwa dni po wcześniejszym, usuwam For Your Happiness, i słucham smutnych piosenek ;__;
Usunęłam FYH, ponieważ nie miałam pomysłów na to opowiadanie, a nie chciałam robić już z Parodiego jakiegoś psychopaty... I myślę nad nowym opowiadaniem. Brać się za opowieść o Michale Kaczyńskim (AZS Częstochowa) i Penchevie (Effector Kielce) wraz z Edzią, czy wymyśleć coś innego? Nie wiem.
Pociesza mnie tylko jedno... Za 12 dni tablica korkowa i to cacko http://www.assecoresovia.pl/gfx/resovia/oferta_produktowa/pl/126/1779642171.jpg będą moje *--*
Jezuu, czyli jednak Jegorek nie jest taki zły ^^
OdpowiedzUsuńKocham Cie, kocham! No i Aleks, dupek, jak on mógł Anę zaprosić?!
"- No, ale tobie to nie grozi, łosiu - zaśmiałam się.
- Tak, tak - wymamrotał nerwowo." - najpierw ryłam z tego ŁOSIA, a potem zgon. Jaki nerwowy ton?! Co mój Cupko ukrywa? Łeeee, no :<
Czekam na new < 3
Dowiesz się w ostatnim rozdziale, Łosiu :)
UsuńWAAAA. JAK TO W OSTATNIM. MYŚLISZ ŻE JA WYTRZYMAM?! :D
UsuńToż to za 9 rozdziałów, mycho <3 Dasz radę :D Obliczyłam, że będzie to około 13 lutego.
Usuńjejku, całe szczęście, że jej wtedy nie zgwałcił. i całe szczęście, że ten cały Andreas przejeżdżał akurat tą drogą. kto wie, może Kim się do niego choć trochę przekona? :) Cupko niby taki śmiały, ale w stosunku do trenera początkowo galareta. :P ech, trzeba było zaprosić Kim wcześniej, może by się zgodziła przyjechać na Sylwestra. :P
OdpowiedzUsuńJa się nie mogę doczekać kiedy Ana zniknię z ich życia. Bo ona nie jest z Alkiem w ciąży, prawda?
OdpowiedzUsuńA u mnie nowy, zapraszam...
http://you-and-me13.blogspot.com/
Szkoda FYH, podobało mi się i Parodiego jako psychopata też.
Pozdrawiam. :)
Za trzy rozdziały się dowiesz c:
UsuńFHGAYSKGDSIUGDIUFTDUYRDUJBCJKIUSDYTDUYDJHDBJHGS! *________________* Mówiłam ci kiedyś, że uwielbiam to twoje opowiadanie?! <3 ej! opowiadanie o Michale być musi! i o chorej miłości mojego Janka xd
OdpowiedzUsuńMusi być, ale panna Edyta Kubiak zgubiła kartkę z pierwszym rozdziałem. :)
Usuń