czwartek, 24 stycznia 2013

31. To był impuls, chwila.

Nawet w obliczu śmierci przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela. 
Antoine de Saint-Exupéry

Siedziałam na miejscu pasażera, jechaliśmy jakąś główną, zatłoczoną drogą, gdzie każdy praktycznie przekraczał 120 km/h. W naszym przypadku było tak samo. Było mi słabo i duszno, a obraz rozmazywał mi się i był niewyraźny. I to chyba było przyczyną, że nie mogłam rozpoznać, kto siedzi obok mnie. Jechał szybko, ale zręcznie posługiwał się kierownicą. W pewnym momencie mój towarzysz zwrócił się do mnie, a jego słowa niemalże echem odbijały się od ścian samochodu.
- Nigdy nie pokocham nikogo tak bardzo jak ciebie - słowa bardzo znajome, wbijały się w moją psychikę, niczym nóż w plecy.
Nie pamiętam, co odpowiedziałam mężczyźnie, a ten wyraźnie przyśpieszył. Nagle rozległ się głośny pisk opon, zaślepiło nas światło, a coś ciężkiego w wielkiego uderzyło w auto. Poczułam tylko jak przednia szyba tłucze się na kilka kawałków, a jej odłamki ranią moje ciało.
Otworzyłam zaspane oczy, czując mokrą od potu poduszkę. Podniosłam głowę i ujrzałam swój pokój. Gdy wróciłam wczoraj do domu, od razu poszłam do siebie i zasnęłam o dziwo szybko. Teraz leżałam na mokrej poduszce, w mokrej pościeli, w mokrej koszulce. Koszmar, który śnił mi się tej nocy, nie był zwykły, a mogłabym rzec, że całkowicie realny. Wciąż czułam rozbite szkło na twarzy, a także obecność krwi. Wstałam, przebrałam się w suche ubrania i przeszłam do kuchni, by spróbować wcisnąć w siebie chociaż jedną kanapkę. Ale już wiedziałam, że będzie z tym kłopot. W kuchni siedziała już Vicky, a na stole stał już talerz z kanapkami i dwa kubki z herbatą. Na sam widok mnie zemdliło.
- Dzień dobry - przywitała się promiennie, biorąc napój do ust.
Kiwnęłam tylko głową, z niewyraźnym uśmiechem na twarzy.
- Coś się stało? - zapytała Amerykanka, gdy usiadłam przy stole. - Wyglądasz bardzo źle.
I tak się czułam. Ale pokręciłam głową i powiedziałam :
- Nie, czuję się dobrze. Tylko koszmar miałam, może to dlatego...
- Zjedz coś - zasugerowała, a ja znów zmuszona przez Victorię byłam by pokręcić głową - To herbaty się napij.
- Nie chcę - odpowiedziałam, opierając nogi o krzesło obok.
- Za godzinę mamy trening, potem mecz od którego zależy nasz udział w finale - stwierdziła - Musisz coś zjeść.
- Może później - powiedziałam, próbując nie patrzeć na talerz - Może się przejdę.
Wstałam od stołu i udałam się w stronę drzwi.
Po półgodzinnym spacerze wróciłam do mieszkania. Przemyślałam kilka spraw i doszłam do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie powrót do Polski. Nie chcę nikogo ranić, a robiłam to niewątpliwie. 
- To ty, Kim? - usłyszałam, gdy wchodziłam do mieszkania.
- Tak - mruknęłam, gdy wyszła ze swojego pokoju.
- Idziemy - podeszła do mnie, złapała za rękę i ciągnęła w stronę drzwi.
- Gdzie? - zapytałam zdezorientowana.
- Ta trening, zapomniałaś?
I ruszyłyśmy schodami w dół.

Przez kolejne godziny ciężko trenowałam, próbując zapomnieć o wyznaniu Stefana. Że też byłam taka głupia i ślepa, żeby tego nie zauważyć. Pomoc na początku sezonu, święta... Ale i Sabine i Violetta to wiedziały, tylko ja starałam się to od siebie odgonić i w to nie wierzyć.
Poczułam dziwny zawrót głowy i wstałam, by napić się wody. Ujrzałam za bandami reklamowymi Andreasa, jak zwykle szczerzącego się, i ruszyłam w jego stronę.
- Przyszedłeś popatrzeć na siatkarki? - spytałam.
- Po części - odpowiedział - Przyszedłem z tobą porozmawiać.
- O czym? - nieco się przestraszyłam, bo nagle spoważniał.
- Pamiętasz, jak w święta dodałaś mi soli do herbaty? - zapytał, a ja pokiwałam głową - Nadal sądzę, że to był przypadek - dodał z uśmiechem.
- Do rzeczy - ponagliłam chłopaka.
- Poleciłem ci wizytę u okulisty... Nie mając na myśli tylko słonej herbaty.
- Mógłbyś mówić jaśniej? - spytałam, a chłopak zaśmiał się.
- Stefan cię kocha, nie da się jaśniej.
- Nie chce o tym rozmawiać - rzuciłam, zakładając ręce na piersi - Jesteś jego adwokatem?
- Przyjacielem - oznajmił - Twoim też.
- No, właśnie sie nad tym zastanawiam - warknęłam, patrząc na niego z ukosa - Ale pogadaj z nim okej? - spytałam, już nieco przyjaźniej.
- Jak coś chcesz, to potrafisz być miła - puścił oczko i odszedł w stronę wejścia na trybuny.
Wróciłam na parkiet z butelką wody i usiadłam po turecku, chowając twarz w dłoniach. Myślałam, że gdy pójdę na spacer i się przewietrzę, mdłości i bóle głowy minął, ale z czasem wszystko się nasilało. Do tego doszły dreszcze z nudnościami...
- Na pewno dobrze się czujesz? - usłyszałam Victorię.
Nie, słabo mi - próbowałam wstać, z małą pomocą Amerykanki.
- Chodź, poszukamy Stefana -powiedziała, a ja pokręciłam głową.
- Przejdzie mi - rzekłam, czując silniejsze zawroty głowy, rozmazany obraz przed oczami i w końcu zaliczyłam bliższy kontakt z parkietem.

Pokój trenerski Ilić, kanapa w pokoju trenerskim Ilić i ja. Ocknęłam się i otworzyłam leniwie powieki. Nadal kręciło mi się w głowie, ale mimo tego, próbowałam wstać.
- Połóż się - do pokoju nagle wszedł Wanner z kubkiem czegoś gorącego w ręku.
Nie chciałam się z nim kłócić, więc zrobiłam jak kazał.
- I jak się czujesz? - spytał. - Lepiej?
Pokiwałam głową, gdy podał mi kubek. Wzięłam go do ust i poczułam malinowy smak. Spojrzałam na zegar, który zawieszony był na ścianie. Gwałtownie wstałam.
- Mecz - jęknęłam, podchodząc do drzwi.
- Chcesz grać w takim stanie? - od wyjścia powstrzymał mnie głos Stefana - I tak już powiedziałem trenerce, że nie będziesz grała. - usiadł tam, gdzie wcześniej leżałam.
Spojrzałam na niego. Cały czas uśmiechał się, tak jakby nic się nie stało, jakby naszego spotkania nigdy nie było. Usiadłam obok niego, znów wpijając się w brzeg kubka, sącząc z niego malinową herbatę.
- Dlaczego powiedziałeś mi, że mnie kochasz? - gdy nastała długa i krępująca cisza, postanowiłam ją przerwać.
- Chciałaś wiedzieć przyczynę mojego dziwnego zachowania - odpowiedział - Więc ci powiedziałem.
- Mogłeś skłamać... Teraz czuję się okropnie.
- To był impuls, chwila - zaczął wyjaśniać - W końcu powinnaś wiedzieć...
- A... - zaczęłam, ale urwałam, bo nie do końca byłam przekonana o tym, czy chcę być poinformowana o szczegółach - Od kiedy ci się podobam?
Uśmiechnął się tylko.
- W sumie, to od samego początku naszej znajomości - odpowiedział, a uśmiech nie schodził z jego twarzy.
Pokiwałam głową.
- Ale wiedziałem, że dla ciebie najważniejsza była kariera, potem byłaś z Aleksem, Igorem - prychnął pogardliwie, a na sam dźwięk tego imienia, po moich plecach przeszedł dreszcz - A ty traktowałaś mnie tylko jak przyjaciela.
- Tylko? - przerwałam mu - Ja nie zasługuję na takiego przyjaciela jak ty - podniósł z podłogi i przeniósł go na mnie - Proszę, chciałabym, żeby znów było jak dawniej... Jak przed naszą wczorajszą rozmową.
- Też bym chciał - rzekł, gdy położyłam mu głowę na ramieniu.
Dopiłam resztę napoju i wstałam.
- Jeśli nie gram, wracam do domu - stwierdziłam, oddając mu kubek. - Obejrzę mecz w telewizji... - Stefan także wstał i ruszyliśmy do wyjścia. On jednak ruszył w przeciwnym kierunku, który prowadził na halę. Teraz już czułam się dobrze, nie tylko dlatego, że omdlenia i bóle głowy minęły, ale także przez to, że wszystko wyjaśniłam sobie z Wannerem. Poczułam ulgę, że nadal możemy być przyjaciółmi.

Kilka godzin później, późne godziny wieczorne.
Mimo, że to styczeń, a Stefan znajdował się w stolicy Rosji, od rana padał deszcz i wzmagał się mróz. Teraz jechał po kompletnej szklance. Samochód Andreasa, którym jechał, opony zimowe miał założone, ale to, jak tańczył po ulicy, czuł doskonale. Na dodatek deszcz wciąż zacinał w szyby, co powodowało jeszcze gorszy widok na jezdnię. Ale chciał jak najszybciej wrócić do domu, więc od jakiegoś czasu tablica rozdzielcza ukazywała około 120 km/h. Tutejsi kierowcy jechali o wiele szybciej, w ogóle nie zważali na trudne warunki. Chłopak sądził, że także spieszyli się do domów, rodziny, żon... On nikogo takiego nie miał, a najważniejszą osobę w życiu prawie stracił...
Przetarł zmęczone oczy, które powoli zaczęły przysłaniać ciężkie powieki, gdy nagle zaślepiło go światło i niespodziewanie skręcił w lewo. Poczuł, jak samochód uderza ciężki, mógł się tylko domyślać, tir. Czuł także okropny ból na całym ciele, oraz ciepłą ciecz, która spływała z jego skroni. I nagle odpłynął, nie odczuwając nic, był wolny od bólu, cierpienia... Stracił przytomność.


Świat się kończy... Szarapowa i Wiliams odpadły z Australian Open, Skra i Reska z Ligii Mistrzów, piłkarze ręczni z Mistrzostw Świata, a do tego szkoła i pogoda mnie dobijają... Czekam tylko na weekend, zapowiada się niezły maraton filmowy. Dziś zaczynam Hobbita, jutro Igrzyska śmierci, a w sobotę Nad życie. Muszę jeszcze ogarnąć Małego księcia, ale ponoć to się szybko czyta. Na temat rozdziału się nie wypowiadam :)
Na Matteo tym razem się uwiesiłam. Ale krótkie będzie, bardzo krótkie. Zapraszam, jeśliście ciekawi. :D 

8 komentarzy:

  1. Boże, Stefan... ON UMARŁ ;( Nie Wannner, tylko nie on! :c Kim ma jakieś prorocze sny, skubana.

    Weeź, cierpie tak samo jak ty. Williams mnie nie obchodzi, ale Szarapova, Woźniacki, Iśka... umarłam i jestem w piekle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej, żeby umarł, niż zrobił to, co planowałam na początku :P

      Usuń
  2. Tego się nie spodziewałam... Stefan? Myślałam, że to będzie ktoś inny :(
    A co do Małego Księcia to racja - bardzo szybko się czyta, przynajmniej mi ;)
    Powodzenia i czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam, Misu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też, niecałą godzinę! :D
      Także pozdrawiam :3

      Usuń
  3. Mały Książę bardzo fajna książka, doskonale ją pamiętam. :))

    Tylko mi nie mów, że to Stefan kopnie w kalendarz. Cholera, każdy, tylko nie on. Nie ten, który jak dla mnie jest najbardziej pokrzywdzony, ten, który musi przełykać ślinę i zaciskać pięści, widząc ukochaną z innym. :(
    Czyli sen Kim był proroczy. Kurczę, aż mnie ciarki w tym momencie przeszły.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie spodziewałam się ,że to będzie Stefan ; /
    Zapraszam http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak jakoś myślałam, że to Stefana uśmiercisz. Szkoda mi go, zakochał się i to nawet przyszłości nie miało, bo ona nic do niego nie czuła, a teraz zginie...Jakby nie patrzeć to sam sobie winny, mógł tak nie szarżować na drodze, skoro i tak był w nieciekawym stanie.

    Nienawidziłam ,,Małego Księcia''. Czytałam go jakieś 3 lata temu, jeszcze w gimnazjum i dołączył on do listy najgorszych według mnie lektur. Całe szczęście, że był krótki. Swoją drogą śmieszne się dla mnie wydawało, żeby w gimnazjum taką jakby bajkę czytać ;) Chociaż niby można się z niej dużo nauczyć.
    Mi na ferie zadali tonę rzeczy do zrobienia, w tym czytanie ,,Pana Tadeusza''. Jak zobaczyłam, że to dramat to popadłam w czarną rozpacz. Nie lubię tego typu książek, chyba podeprę się filmem ;)

    A faktu, że Skra opadła z Ligii, chyba nie przeżyję. Oglądałam cały mecz z Arkasem i po prostu masakra, co oni ze Skrzatami zrobili w tych tie breakach...

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak myślałam że to będzie Stefan,głupie przeczucie
    Zapraszam do mnie : http://pokijestem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń