poniedziałek, 28 stycznia 2013

32. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy.

Nie zostawiaj mnie,
Nie zostawiaj mnie, bo...
Czarne smutne niebo, pusto jest i źle,
Nie zostawiaj mnie, ja tak dobrze znam to,
Czarne nocne auto, gdzieś daleko mknie.

Nie zostawiaj mnie...



Przekroczyłam próg budynku, którego zapewne nikt nie lubi odwiedzać - szpitala. Gdy tylko dostałam telefon od Andreasa, z wiadomością, że Stefan miał wypadek, złapałam za jakąkolwiek taksówkę i udałam się pięć ulic dalej. Od pielęgniarki z recepcji dowiedziałam się, że Wanner leży na OIOMie, co nie wróżyło nic dobrego... Pognałam na trzecie piętro, gdzie spotkałam Himmela, który siedział na krześle, przy wielkich drzwiach z napisem OIOM z twarzą ukrytą w dłoniach. Dlaczego mam w myśli najczarniejsze scenariusze?
- Co z nim? - zapytałam, siadając obok niego.
- Jego stan jest krytyczny - szepnął i spojrzał na mnie; Był przerażony - Byłem u niego dziesięć minut temu... W pierwszej sekundzie go nie poznałem, na twarzy ma pełno siniaków. Jest podpięty do jakichś aparatur, nie znam się na nich... A gdy wychodziłem... - urwał, wciąż patrząc na mnie rozszerzonymi źrenicami - Miał zatrzymanie akcji serca. Wyprosili mnie stamtąd, do teraz go reanimują...
Poczułam jak wszystko się wali, jak jeden, wielki, słaby domek z kart. Łzy mimowolnie napłynęły do moich oczu, a jedna szybko spłynęła po policzku.
- Będzie dobrze - otarłam ją - Musi być... A jak to się stało, ktoś na niego wjechał?
- Nie wiem... - wymamrotał, ledwo słyszalnie - Ale to moja wina. Jechał moim samochodem... Nie zmieniliśmy w końcu tych hamulców, Stefan miał jutro, to znaczy dzisiaj - poprawił się, bo była już pierwsza w nocy - podjechać z nim do serwisu.
- To nie jest twoja wina, nawet tak nie myśl - mocno przytuliłam do siebie chłopaka.
Zza drzwi niespodziewanie wyszedł mężczyzna w białym kitlu oraz młoda pielęgniarka. Z ich wyrazu twarzy można było wyczytać, że jest źle. Puściłam Andreasa i oboje gwałtownie wstaliśmy, czekając na jakiekolwiek informacje. Lekarz spojrzał najpierw na mnie, potem na chłopaka i lekko zachrypniętym głosem, odezwał się :
- Przykro mi... Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy.
Patrzyłam na niego, myśląc, że zaraz ten siwy, z brodą, na pewno około sześćdziesiątki facet powie, że chciał sprawdzić nasze nerwy i Stefan żyje. Ale on tylko posłał nam ostatnie współczujące spojrzenie i wraz z pielęgniarką zniknął w tłumie lekarzy, pacjentów, personelu.
- To chyba sen - usłyszałam Rastę i dopiero teraz zauważyłam, że chłopak mocno ściskał moją dłoń - Ten stary kłamie...
- Wydaje mi się, że to prawda - wychrypiałam, puszczając Andreasa i z powrotem siadając na krześle.
Teraz dałam upust swoim emocjom i głośno załkałam. Poczułam jak ramiona Andreasa mocno mnie oplatają, a ja w nich tonę. Nie wiem ile to trwało, gdy Dreadziarz się odezwał :
- Muszę jechać na policję - puścił mnie.
- Jadę z tobą - otarłam policzki dłonią.
Próbował protestować, ale chyba nie wiedział, że upór jest u mnie główną zaletą.

Droga dłużyła się niemiłosiernie, a ja z Himmelem w milczeniu pokonywaliśmy kilometry w stronę policji. Wciąż padał deszcz, było zimno i ślisko. Słone łzy nie opuszczały mych oczu, wciąż spływały na moje policzki i po jakimś czasie zabrakło mi sił, by je ocierać. Dojechaliśmy o dziwo w jednym kawałku. Przed komisariatem było okropnie ślisko, gdyby nie Dreadziarz mnie nie podtrzymał, na pewno wylądowałabym na ziemi.
- Uważaj - ustawił mnie do pionu i śmiechnął się niemrawo.
Weszliśmy do środka i zaczęliśmy szukać policjanta, który by nam pomógł.
- Przepraszam -  zawołał Andreas, gdy z jednych drzwi wyszedł jakiś policjant. Mężczyzna odwrócił się w naszą stronę - Jesteśmy w sprawie wypadku...
- Przykro mi, ale jest zbyt późno, proszę przyjechać jutro.
Na policzkach Himmela pojawił się czerwony kolor, a dłonie zacisnęły się w pięści.
- Słucham? - ryknął, podchodząc do zszokowanego funkcjonariusza policji - Jesteście tutaj po to, by pomagać, a nie w spokoju popijać kawę, czy drzemać za biurkiem.
- Prosze się uspokoić - mężczyzna odezwał się ze stoickim spokojem, robiąc jednak krok do tyłu - Proszę zgłosić się jutro.
Andreas pokręcił głową z niedowierzaniem, a po chwili jego pięść z wielkim hukiem wylądowała na twarzy policjanta. Z moich ust wydobył się tylko krzyk przerażenia.
- Zwariowałeś? - wydusiłam po chwili, gdy mężczyzna wstawał powoli z podłogi; Z jego nosa leciała ciemnoczerwona ciecz.
- Powtórzę - nadal zwrócony był do policjanta - Przyszliśmy w sprawie wypadku, mój przyjaciel właśnie zmarł, a pan mówi mi, żebym przyjechał jutro?!
- Proszę wyjść, albo zawołam ochronę -  stanowczy głos policjanta zmusił nas do opuszczenia komendy.
- Nie mogłeś się opanowac? - spytałam, gdy wsiadaliśmy do jego drugiego samochodu - Oczywiście, że nie, musiałeś mu przyłożyć... Jest coś takiego jak samokontrola, słyszałeś o czymś takim?
Nie odpowiedział. Odpalił tylko silnik, wyjechał z parkingu i skierował się w stronę mojego mieszkania. Deszcz już nie padał, ale lód na drodze utrzymywał się cały czas... Andreas jechał powoli. Ulice świeciły pustkami, ale nie dziwiło mnie to, było już nad ranem, wszyscy spali.
W ciszy dojechaliśmy do celu.
- Kim - Andreas wreszcie odezwał się, przekręcając kluczyk w stacyjce - Pojedziesz ze mną jutro na tę cholerną policję?
Pokiwałam głową, a ten skierował swój wzrok ze mnie na kierownicę, jakby była czymś ciekawym.
- Oczywiście - szepnęłam, a po chwili dodałam, nieco głosniej - Przecież nie pozwilę, żebyś znów rzucił się na jakiegoś policjanta.
Uśmiechnął się blado, a ja pożegnałam się z nim i wyszłam z czarnego Mercedesa.
Po chwili byłam już w środku mieszkania. Zamknęłam za sobą drzwi, gdy na korytarz weszła Victoria.
- I co z nim? - zapytała.
Spojrzałam na nią pustym, nieobecnym wzrokiem, a ta chyba wiedziała, jaką odpowiedź chcę jej przekazać, bo w jej oczach zalśniły łzy.
- Zmarł - wyszeptałam, a Vicky zakryła usta dłonią i wybuchnęła głośnym płaczem. Podeszłam do dziewczyny, przyciągnęłam ją do siebie i mocno przytuliłam, z przekonaniem, że dzisiejsza noc do łatwych należała nie będzie.

I tak było, bo Amerykanka jeszcze długo nie mogła pogodzić się ze śmiercią Stefana. Cały czas powtarzała, że był jeszcze młody, miał przed sobą całe życie. Był, miał... Mówienie o nim w czasie przeszłym było dziwne. Bo jego już nie było. Czy kiedyś przyzwyczaję się do tego, że na treningach, meczach, on  nie będzie mi już toważyszył, nie wesprze mnie, nie pomoże? Z czasem jednak może przywykne do tego, że świat idzie dalej, także i ja powinnam funkcjonować... Dla niego.
Nie spałam całą noc, a o dziwo moje oczy jeszcze się trzymały. Zawdzięczam to kulkunastu kubkom kawy, której swoją drogą smak powoli zaczynał mnie obrzydzać. Vicky zasnęła około szóstej, więc spała dwie godziny. 
Komórka, która leżała na stole zaczęła wibrować. Sięgnęłam po nią, a na wiświetlaczu wyświetlał się napis : ALEKS. Resztkami sił, jakie mi jeszcze zostawały, odebrałam przyciskając zieloną słuchawkę.
- Hej, kochanie - usłyszałam entuzjastyczny głos mojego chłopaka - Przepraszam, że się nie odzywałem, ale koniec sezony, rozumiesz...
Szybko wyrzucał z siebie słowa, nie dając mi dojść do głosu.
- Co u ciebie? - zapytał w końcu, ale zaraz znowu usłyszałam jego głos - Mam nadzieję, że przyjedziesz na mecz finałowy... Zapowiada się walka pomiędzy Skrą, a Resovią.
- Nie wiem - wyksztusiłam tylko, nie wiedząc co tak naprawdę mam mu odpowiedzieć.
- Coś się stało? - spytał, bo chyba wyczuł mój ton głosu, który świadczył o tym, że nie jest dobrze.
- Stefan nie żyje - ledwo wymamrotałam te słowa, bo znów w gardle poczułam z chwili na chwilę rosnącą gulę.
- Jak to? - był zaskoczony i chyba nim to wstrząsnęło. Zdziwiło mnie to, bo Aleks nie przepadał za Wannerem i tak samo było w drugą stronę.
- Miał wypadek, zmarł kilka godzin temu - odpowiedziałam mu, w miarę opanowując łzy.
- Chcesz, żebym przyleciał do Moskwy? - zapytał.
- Na pewno masz treningi, chcesz je opuszczać?
- Powinienem być przy tobie - usłyszałam jego spokojny głos.
- Nie chcę, żebyś przerywał przeze mnie treningi - powiedziałam stanowczo, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi - Muszę kończyć...
Pożegnałam się z Aleksandarem i udałam się na korytarz, by otworzyć drzwi. Za nimi stał Andreas.
- Nie obudziłem cię? - zapytał, a ja pokręciłam głową.
Sam wyglądał jak cień samego siebie. Wszedł powoli do środka mieszkania i ściągnął z siebie kurtkę.
- Napijesz się czegoś? - zaproponowałam, a on tylko pokręcił głową.
- Nie, dzięki - odpowiedział cicho - Pojedziesz ze mną na policję?
- Tak, tak - odpowiedziałam, energicznie kiwając głową - Tylko się przebiorę.

Po kilku minutach byliśmy na komisariacie, na tym samym, gdzie odbywało się rozpoznanie Igora i Borysa... Przyjmował nas ten sam policjant. Opowiedział nam, jak doszło do wypadku; w auto Stefana udeżył tir, który wjechał na przeciwległy pas ruchu. Wyobrażając sobie tę okropną scenę poczułam ścisk w gardle i natłok łez pod powiekami.
Andreas rozmawiał jeszcze z mężczyzną, a ja stałam na korytarzu. Wreszcie chłopak wyszedł z pomieszczenia należącego do policjanta i zwrócił się do mnie :
- Powinniśmy się z nim pożegnać - usłyszałam jego łamiący się i drżący głos - Jeszcze przed pogrzebem.
Chwilę później byliśmy w szpitalu. Kostnica - tam już leżał. Obawa, lęk, strach nie krzątały moich myśli. Tęsknota? Owszem. Myśl, że już nie zobaczę swojego przyjaciela była dla mnie jedną z najgorszych, była jak garść tabletek nasennych i dwa piwa. Zabijała mnie. Stanęliśmy przed drzwiami pomieszczenia, gdzie zapewne zaraz zobaczę Wannera. Niemiec spojrzał na mnie i otworzył usta :
- Jeśli nie chcesz, nie musisz tam wchodzić - usłyszałam, ale w odpowiedzi tylko potrząsnęłam przecząco głową. Lekarz, który nas tu przyprowadził, nacisnął lekko klamkę i weszliśmy, ja nieco na chwiejnych nogach, do środka. Poczułam jak serce łomoce mi jak oszalałe i podchodzi mi do gardła, a takze chłód wydobywajacy się z kostnicy. Leżał na jakimś stole, owinięty czymś, czego nazwać nie potrafiłam. Doktor wskazał gestem dłoni, bym wraz z Andreasem podeszła bliżej Stefana. Teraz dopiero w moją psychikę wkradł się strach... Co wtedy zadecydowało, że mimo obaw podeszłam bliżej?

Łzy powoli płynęły po moich gorących policzkach, a ja drżącymi rękoma próbowałam je otrzeć. Siedziałam na korytarzu i czekałam na Andreasa, który jeszcze przebywał w kostnicy. Ja nie wytrzymałam po kilku minutach przebywania w tym okropnym miejscu.
Wyglądał jakby spał, ale nie był to zwyczajny sen. Był to sen, z którego Stefan miał się nigdy nie obudzić. Gdy dotknęłam jego policzka, poczułam jeszcze większe zimno niż dotychczas. Był taki spokojny, wolny od cierpienia, kłopotów i zmartwień... Na pewno był szczęśliwy. Wiedziałam to, byłam tego pewna. Nie po, na wpół wykrzywionych w uśmiechu ustach, ale po tym, że nie będzie już musiał stąpać po tym niezwykle okrutnym i niesprawiedliwym świecie.
Na pożegnanie pocałowałam go w zimne jak lód czoło, mając nadzieję, że tam gdzie teraz przebywa jest szczęśliwy.

Po jakimś czasie doszedł do mnie Andreas, usiadł na krześle obok i ukrył twarz w dłoniach. Nie odzywaliśmy się do siebie przez parę sekund, a cisza jaka zapanowała, była najgorszą rzeczą.
- Muszę załatwić formalności z pogrzebem - usłyszałam.
I znów te cholerne łzy, które od razu otarłam. Cały czas milczałam, gdy kontynuował :
- Muszę powiadomić jego siostrę...
- Siostrę? - zapytałam zachrypniętym głosem, nieco zdezorientowana - Myślałam, że nie miał rodziny...
- Nie był z nią zbyt blisko - oznajmił, nie odrywając wzroku od płytek w podłodze - Cornelia jest - przerwał i dodał łamiącym się głosem - była jego przyszywaną siostrą. A rodzice zastępczy nie żyją od roku...
- Jedźmy stad - powiedziałam, wstając powoli z krzesła - Nie chcę tu być.
- Rozumiem -  Andreas także wstał - Odwiozę cię - dodał, gdy skierowaliśmy się w stronę wyjścia ze szpitala.


Końcówka wyrwana z dupy, przepraszam Was... Kolejny rozdział dopiero w lutym, i tak w styczniu zaszalałam. To tyle ode mnie... :) Pozdrawiam, karolajn.

12 komentarzy:

  1. Jezu, aż się popłakałam. Dlaczego akurat on musiał umrzeć, no dlaczego? Tak właściwie to dlaczego zawsze muszą odejść ci, którzy tak naprawdę w niczym nie zawinili, którzy mieli przed sobą jeszcze całe życie? Weź tu, człowieku, nie bój się nie wyjść na ulicę. Można stracić żywot w każdym możliwym momencie.
    Rozumiem ból Kim i Andreasa, ale jeszcze bardziej rozumiem Amerykankę. Strata kogoś, kogo się bardzo kocha, zdecydowanie boli najbardziej.
    Nic więcej z siebie nie wyciągnę, bo już zaczynam głupieć.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie koleżanka wyżej ma rację.Dlaczego akurat on ?
    Rozdział genialny. Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, siedzę i płaczę. Może to przez to, że chwyta mnie "zimowa depresja", ale ten rozdział mnie kompletnie załamał. Szkoda mi ich, i to bardzo.
    Oby chociaż Aleks pocieszył Kim :(
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do siebie na nowy rozdział; http://setball-for-hope.blogspot.com/ . Pozdrawiam, Misu ;*

      Usuń
  4. Takie to smutne... Mało brakowało, a bym się popłakała, powstrzymała mnie przed tym tylko świadomość, że Stefan to tylko postać fikcyjna, chociaż po przeczytaniu tylu rozdziałów jakoś trudno w to uwierzyć. Szkoda mi go było od początku, bo kochał Kim, a ona nie mogła odwzajemnić jego uczucia. Musiał patrzeć, jak jest szczęśliwa z kimś innym, a to na pewno było okropne. I tak nie mógłby żyć normalnie i założyć z kimś innym rodziny, szkoda jednak, że zniknął z opowiadania i życia Kim w ten sposób...

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawie bym płakała ;) Mam nadzieje że Kim przeprowadzi się jednak do Polski :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przygnębiające. Mam nadzieję, że jednak wszystko dobrze się ułoży :)
    Zapraszam na przystań drugą na http://bezpieczna-przystan.blogspot.com/ Pozdrawiam, Kajdi :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki mamuś, ryczałam jak ostatni ciołek stąpający po tym świecie. Dlaczego Stefan? To nie on powinien umrzeć. Świat jest w chuj niesprawiedliwy, taka gnida jak Borys, Jegorek czy Maryna, powinni zginąć pod kołami tira, a nie Stefan ;x Czekam na nowy ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. kocham twój styl pisania - idealny

    maybevolleylove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Czuję się wręcz strasznie, że kolażanka dopiero teraz pokazała mi Twój blog. Zaczynam czytać, gdyż po przeczytaniu jednego rozdziału, nie wiedząc, o co chodzi w opowiadaniu, naprawdę już mi się podoba!

    Zapraszam do siebie na wspominasz.blogspot.com, drugi rozdział opowiadania z Michałem Kubiakiem. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny naprawdę świetny :D
    uwielbiam <3
    czekam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. NIMFOMANIA - 6, ROZEGRANIE-NA-BLOK - 6. Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń