And it takes all my strength
Not to dig you up from the ground in which you lay
The biggest part of me
You were the greatest thing
And now you're just a memory to let go of
And in the mourning, I'll rise
In the mourning, I'll let you die
In the mourning all my sorries
paramore in the mourning
Not to dig you up from the ground in which you lay
The biggest part of me
You were the greatest thing
And now you're just a memory to let go of
And in the mourning, I'll rise
In the mourning, I'll let you die
In the mourning all my sorries
paramore in the mourning
Czarna sukienka, którą Kim założyła przed momentem sprawiła, że znów łzy ograniczyły jej widoczność. Trzy dni minęły od śmierci Stefana, a ona nadal nie mogła się z tym pogodzić. Usiadła na swoim łóżku i wybuchnęła płaczem. Jedyne pytania, które od razu jej się nasuwały, były Dlaczego on? Czy nie dość się w życiu nacierpiał? Otarła łzy z policzka i spojrzała na zegarek. Za godzinę miało odbyć się pożegnanie Stefana... Wstała, wzięła z szafki nocnej ciemne okulary i wyszła z pokoju. Przeszła przez pusty korytarzyk, który prowadził do kuchni, gdzie Niemka się kierowała. Tam siedziała już Victoria, z niebieskim kubkiem w ręce i nieobecnością w oczach. Patrzyła w jakiś punkt. Praktycznie te ostatnie trzy dni wyglądały tak samo; milczenie, smutek nieobecność. Funkcjonowanie tylko i wyłącznie dla funkcjonowania. Kim usiadła na przeciw Victorii, a Amerykanka zdawałoby się, że nawet nie zauważyła swojej przyjaciółki. Drżącymi rękoma podniosła kubek do ust i wessała się w jego brzeg.
- Podjęłam decyzję - odezwała sie Grozer, nieco bezbarwnym głosem.
Vicky spojrzała wreszcie na atakującą, odkładając pusty kubek na stół.
- Zaraz po zakończeniu sezonu klubowego wracam do Polski - oświadczyła, próbując nie patrzeć na przyjmującą.
- Dlaczego? - zapytała, nieco zaskoczona Megan.
Kim jeszcze nie opowiedziała dziewczynie o propozycji Aleksandara, więc musiała jej wszystko wyjaśnić.
- I teraz nic mnie tu nie trzyma - zakonczyła swój monolog.
- Kochałaś go? - zapytała brunetka, gdy nastała krótka cisza.
Niemka spojrzała na Victorię i pokiwała głową.
- Jak przyjaciela - odpowiedziała cicho, znów czujac łzy wędrujace ku wyjściu na zewnątrz.
Zamrugała powiekami trzy razy szybciej, gdy usłyszała dzwonek do drzwi.
- To na pewno Andreas - odezwała się Kim, kierując się do drzwi, za którymi stał Himmel i wpuściła do środka swojego przyjaciela. Tak, przyjaciela. Może i na początku nie była skora do przyjaźni z tym irytującym chłopakiem, ale Andreas tak bardzo jej pomógł, że nie potrafiła sie już na niego wściekać o byle co.
Himmel, w milczeniu, ściągnął kurtkę i zawiesił ja na wieszaku. Ubrany był w czarny garnitur, oraz w czarne spodnie spodnie, a dready związał w luźny kucyk. Wyglądał bardzo poważnie, poważniej niż zwykle. Był blady, a jego oczy okalały ciemne obwódki.
- Hej - przywitał sie cicho, patrząc swoim nieobecnym wzrokiem w stronę okna.
- Wejdź - powiedziała Kim, wskazując w stronę kuchni.
Andreas, powolnym krokiem ruszył przed siebie i wszedł do pomieszczenia obok.
- Zrobię ci herbaty - mruknęła Grozer, wyciągajac z szafki kubek i postawiła go na blacie.
- Nie, dzieki - odpowiedział chłopak - Powinniśmy już jechać...
- Tak szybko? - zapytała Victoria, wstając. Włożyła kubek do zlewu i wróciła na miejsce.
- Za półgodziny zaczyna się pogrzeb... - powiedział cicho, nie patrzac w ich stronę.
Kim wyczuła, ze Andreas najbardziej odczuł śmierć Stefana, nawet bardziej niż ona sama. Gdy ona siedziała w domu i próbowała zajać swoje myśli czymś innym niż utrata przyjaciela, on całymi dniami czuwał przy ciele Wannera.
- Masz rację - powiedziała Kim, patrząc na Himmela i wszyscy trzej skierowali się do wyjścia.
Ciepłe promienie słońca pieściły policzki Kimberly, gdy wraz z Andreasem i Victorią kierowała sie do samochodu. Przez trzy dni mróz zdążył ustąpić, a drogi nadawały się do jazdy. A gdyby akurat w tę noc mrozu nie było?
Weszli do auta i, gdy Himmel odpalił silnik, ruszyli w drogę. Rosyskie ulice o dziwo były puste, a zazwyczaj o tej porze tętniły życiem. A dziś, jak na zawołanie, wydawać by się mogło, że zamarły. W milczeniu przejechali do małego kościółka, gdzie miała odbyć się uroczystość pogrzebowa. Przed świątynią stało mnóstwo ubranych na czarno ludzi. Jednak jedna osoba wyróżniała się z tłumu. Czerwone włosy, ciemny, mocny makijaż, glany, litania biżuterii na szyi, jak i na rękach. Przez rozpiętą skużaną kurtkę widać było, rozciagnięty, czarny t-shirt z nadrukiem, zapewne ulubionej kapeli, AC/DC. Całość uzupełniał papieros w ustach.
- Jest i Cornelia - mruknął Andreas, parkujac przed kościołem.
- To ona? - Kim nie kryła zdziwienia, jakie ją ogarnęło.
- Jaka ona? - zapytała Victoria, która siedziała z tyłu.
- Siostra Stefana - wyjaśnił Himmel, przekręcając klucz w stacyjce.
Wyszli z auta, czując lekkie, wiosenne powietrze, a to przecież dopiero początek lutego. Skierowali się na plac kościoła, gdy Cornelia przeniosła na nich swój, nieco wrogi, wzrok. Ale żadne z nich nie przejęło się tą dziewczyną, a wręcz przeciwnie. Weszli do świątyni, gdzie także był już multum ludzi.
Pogrzeb trwał od dobrych piętnastu minut. W środku Kim ujrzała wiele znanych jej twarzy, jak Sabine, czy trener reprezentacji Niemiec. Gdzieś w dali przemknął jej także Georg z Violettą. Nie słuchała, co mówił ksiądz. Wielka strata, dobry przyjaciel, tam czeka na niego nowe, lepsze życie... Pojedyńcze wyrazy, a tak potrafią zranić człowieka. Miała ochotę wstać i wykrzyczeć każdemu kto tak myślał, że się myli. Tylko ona wiedziała jakim człowiekiem był na prawdę, jakim był przyjacielem. Rozglądnęła się po kościele. Od początku mszy czuła na sobie czyjś wzrok, a nie mogła dociec kto tak na prawdę wciąż się na nią patrzy. Byli pojedyńczy ludzie, ale i oni odwracali swój wzrok, a dyskomfort pozostawał. Spuściła oczy, próbując skupić się na kazaniu, jakie głosił ksiądz. Ale nie było to proste. Za każdym razem jej myśli wracały do wspomnień o Wannerze. Podniosła głowę, całą swoją uwagę kierując na małego, już łysiejącego mężczyznę. I wtedy kątem oka go ujrzała. Czarna kurtka, którą tak dobrze znała, irokez, który nawet teraz przyprawiał ją o dreszcze. Igor. Nie chciała odwracać się w jego stronę. Serce, które teraz biło pięć razy szybciej niż zwykle jej na to nie pozwalało. Odwróciła sie jedynie do tyłu, by sprawdzić, czy nie ma także Maryny, ale ludzi było od groma, więc trudno było znaleźć w tym tłumie jedną kobietę.
Ale po co on tu przylazł? Pożegnać Stefana? Na pewno nie. Jeszcze jakiś czas temu, jemu i jego koleżce zależało na tym, by porządnie go sprać i to za marne piętnaście tysięcy od Marchenko. To dziwne, że w ogóle policja pozwoliła my wyjść z więzienia, gdzie czekał na rozprawę. Miała nadzieję, że kara dotknie całą trójkę, nie było dla niej innej możliwości.
Kim znowu poczuła promienie słońca, które zaraz po wyjściu z kościoła oswietliły jej zapłakaną twarz. Myśl, że zaraz ciało jej najlepszego przyjaciela spocznie głęboko pod ziemią powoli do niej docierała. Myśl, że już nigdy go nie zobaczy. Zeszła po krótkich schodach i dołączyła do Victorii. Amerykanka wzięła ją pod rękę i uszły parę króków w stronę Andreasa. Ten właśnie rozmawiał z Cornelią. Rozmawiał, to było mało powiedziane. Oboje ostro się kłócili. Gdy dziewczyny doszły do przyjaciela, Niemka spojrzała na nie przelotnie i szybko odeszła.
- Coś się stało? - zapytała Kim, a Andreas odprowadził wzrokiem czerwonowłosą dziewczynę.
- Wini mnie za śmierć Stefana - uciął krótko, nie patrząc ani na Kim, ani na Vicky.
- Wariatka - mruknęła Amerykanka, kładąc dłoń na ramieniu Dreadziarza - Nie przejmuj się nią.
- Ale ona ma rację! - krzyknął, a kilka głów odwróciło się w ich stronę - To ja dałem mu kluczyki do tego przeklętego samochodu, a dobrze wiedziałem, że hamulce są spieprzone!
- Uspokój się - Kim lekko uderzyła go w ramię.
- Wiem co mówię, to moja wina - powiedział śmiertelnie poważnie.
- Nawet tak nie mów - powiedziała powoli Kim - Albo się uduszę.
Chłopak spojrzał najpierw na nią, potem na Victorię i pokiwał niechętnie głową.
Tydzień później.
Stefan Wanner, ur. 24 listopada 1990. zm. 31 stycznia 2013r. Zmarł śmiercią tragiczną.
Siedziałam na cmentarzu już od dwóch godzin. Dzień w dzień przychodziłam tu i po kilka godzin wpatrywałam się w tablicę na nadgrobku. Uczyłam się jej na pamięć. Zdarzyło się nawet, że opowiadałam Stefanowi co wydarzyło się od jego śmierci. I wydawało mi się, że powoli wariowałam. Moja psychika zaczynała się kruszyć. Musiałam dotrwać do końca sezonu, by potem wyrwać się z tego rosyjskiego bagna. Miało być wspaniale, nowy klub, nowe możliwości... Miałam zapomnieć o problemach, ale zamiast tego, doszły nowe, poważniejsze. Już nawet nie miałam czym płakać. W nocy nie mogłam spac, a w dzień byłam nie do życia. Dlatego po cichu odliczałam dni do wyjazdu do Polski. Odpocznę od tego wszystkiego, może się pozbieram. Tutaj byłoby to niemożliwe. Do tego jeszcze Andreas, zaraz po pogrzebie, wyjechał do Niemiec. On także chciał ochłonąć. I nie dziwiłam mu się. Cały czas obwiniał się o śmierć Stefana. wyrzuty sumienia nia dawały mu żyć.
Ostatni raz spojrzałam na nadgrobek i już chciałam wstać z ławki obok, gdy usłyszałam za sobą męski, znany mi głos.
- Miałem nadzieję, że cię tu znajdę.
Odwróciłam głowę, czując jak serce podchodzi mi do gardła.
- A ja miałam nadzieję, że zgnijesz w więzieniu - powiedziałam.
Wstałam z miejsca i ruszyłam w drogę, zostawiając Igora samego.
- Zaczekaj - usłyszałam i po chwili Rosjanin do mnie dobiegł. Zdyszany dodał : - Muszę z tobą porozmawiać.
- Ciekawe o czym - mruknęłam.
Szłam już wolniej i o dziwo się nie bałam.
- Muszę cię przeprosić - usłyszałam. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Chyba zmądrzałeś - powiedziałam, gdy się opanowałam - Musieli ci dokopać w tym więzieniu.
- Może i dokopali - odpowiedział trochę zmieszany - Ale tę decyzję podjąłem już dawno. Jeszcze zanim trafiłem do pudła.
- Prawie ci uwierzyłam... Jesteś taki przekonywujący. W sumie jak mnie bajerowałeś też byłeś.
Zaczerpnął głosno powietrza do ust i szybko wypuścił go na zewnątrz.
- A myślisz, że mi się to podobało? - zapytał.
- Na to wyglądało - odpowiedziałam mu, poprawiając grzywkę, która nagle spadła mi na oczy, ograniczajac widoczność.
- A wcale tak nie było.
Nagle stanęłam. Igor także się zatrzymał i na mnie spojrzał.
- Do czego ta rozmowa ma prowadzić? - zapytałam niecierpliwie.
- Chciałbym, żebyś mi wybaczyła - odpowiedział, a ja prychnęłam z niedowierzaniem.
- Wybaczyć ci to, że chciałeś mnie zgwałcić? Że wraz z Borysem chcieliście zrobić krzywdę Stefanowi? Boże, jaki z ciebie imbecyl!
Krzyczałam i wiem, że w takim miejscu jakim był cmentarz nie powinnam, ale co on sobie myślał?
- Wiem, że jesteś zła i rozumiem twoją irytację - mówił, bezczelnie świdrując mnie czekoladowymi oczami.
- Skoro to wszystko rozumiesz, to po co tu przyjechałeś? - zapytałam, przerywając mu - Bo ja tego nie rozumiem.
Nie odpowiedział. Wciąż nie odrywał ode mnie wzroku, co stawało się nieco drażniace.
Pokręciłam głową i wyminęłam Igora. Nigdy nie wybaczę mu tego co zrobił, albo chciał zrobić. Przez niego cierpiałam, cierpiał także Wanner. I nie sądzę, że moja decyzja ulegnie kiedyś zmianie.
* * *
Nawet nie wiecie, z jaką ulgą oddaję Wam ten rozdział. Cieszę się, że wreszcie zamknęłam to coś, bo bardzo trudno jednak było mi to pisać. Następne rozdziały będą może bardziej weselsze. A następny na pewno będzie krótki. Pasuje Wam? Bo ten jest zdecydowanie za długi, nawet trochę się o niego martwię... Czy aby nie naćkałam tu za bardzo. Ale nie mnie to oceniać, ocenę zostawiam Wam. Rozdział po części pisany w nocy, a mianowicie scena w kościele, więc jeśli stwierdzicie, że coś tu nie tak, albo coś, to przepraszam. Po feriach (czyli od 25 lutego) będę tu rzadziej. Ale szczegóły za jakiś czas :) Pozdrawiam.
Smutne. ;( Rozdziały takie jak ten są dobre, nie jest za długi. ;)
OdpowiedzUsuńDługi? Mi wydawał się stosunkowo krótki, ale to chyba dobrze świadczy o tym, jak mnie wciągnął. Smutny ten rozdział, ale właśnie przez ten smutek jest przepiękny i wzruszający.
OdpowiedzUsuńNa myśl o żałobie Kim, Victorii i Andreasa jakoś tak smutno mi się robi...
OdpowiedzUsuńDalej nie chce mi się wierzyć, że Stefan "zniknął" z tego opowiadania.
Czekam na kolejne, może zamiast smutku odczuję trochę radości ;D
Zapraszam do siebie na http://magia-rubinu.blogspot.com/. Pozdrawiam :*
UsuńCholera, ale mi się smutno zrobiło. Nadal nie mogę się pogodzić z tym, że Stefana już tutaj nie będzie. Ech, niestety, nigdy nie wiesz, w którym momencie twój żywot dobiegnie do końca.
OdpowiedzUsuńNo i po co ten Igor przylazł? Czy nie uważa, że już wystarczająco namieszał? Nie znoszę takich ludzi, którzy proszą o wybaczenie po najgorszych świństwach tego świata.
Pozdrawiam i życzę znalezienia wolnego czasu, bo mi również opornie to idzie. :*
świetny rozdział ale cholera... Szkoda mi Wannera :<
OdpowiedzUsuńJakoś mi dziwnie, bo nawet się nie rozpłakałam. Nawet mi smutno nie jest, taka... wyprana z emocji jest aktualnie moja osoba. Nie wiem co mam napisać, chciałabym, żeby Stefan żył, a Jegorek się odpierdolił. Czekam na nowy, pozdrawiam ♥
OdpowiedzUsuńUwielbiam twojego bloga i z niecierpliwością zawsze czekam na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam i już czekam na następny! ♥
Ósemeczki na rozegranie-na-blok.blogspot.com oraz nimfomania.blogspot.com. Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńSzkoda Wannera :/ ale mam nadzieję że następne rozdziały będą dłuższe, nie mogę się doczekać na kolejny:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://lovevolleyball-thisismylife.blogspot.com/
Pozdrawiam ;)